Po długiej kontuzji na parkiet wróciła Aleksandra Kuczyńska, która ma za sobą już pierwsze mecze w Bogdance AZS UMCS II Lublin. 21-latka przeszła długą rehabilitację i wszystko wskazuje na to, że już niedługo wróci na parkiet w ekstraklasie. Zapraszamy do przeczytania rozmowy z zawodniczką.
Wracasz do gry po zerwaniu więzadeł, czyli po bardzo poważnym urazie. Jak przebiegała Twoja rehabilitacja?
Teraz jak na to patrzę, kiedy już zagrałam te pierwsze mecze, to jakoś te 10 miesięcy szybko minęły, a właściwie to dokładnie 316 dni. Pierwsze dni po operacji były bardzo ciężkie, zdecydowanie najgorsze. Później zajęliśmy się wyprostem i zgięciem razem z Pawłem Siembidą, który mnie prowadził. Następnie zaczęła się siłownia i głównie pracowaliśmy nad tym, żeby moja noga była stabilna i funkcjonalna. Cały ten proces nie należał do najłatwiejszych, bo musiałam włożyć w to dużo pracy i codziennie przez ten okres chodziłam na siłownię. Po kolejnych badaniach mogłam zacząć treningi typowo przedsezonowe i po tym wszystkim byłam gotowa, żeby wejść w mecz. Wcześniej w ogóle nie mogłam grać w kontakcie i moje treningi koszykarskie opierały się na technice, ale w sumie uważam, że było to dla mnie dobre, bo mogłam poprawić się w tym aspekcie.
Kontuzja i powrót do sprawności były dla Ciebie większym wyzwaniem fizycznym czy psychicznym?
W moim przypadku pod względem fizycznym, bo myślałam, że psychicznie będzie gorzej, a tak naprawdę jedynie po operacji były takie dni, że naprawdę było ciężko zarówno psychicznie, jak i fizycznie. Później, kiedy już weszłam w cały proces rehabilitacji, to nie miałam żadnych spadków psychicznych, wszystko szło dobrze. Z moją nogą nie było też fizycznych spadków, nic się nie działo po drodze, żadnych przygód nie miałam, więc moja rehabilitacja przebiegała świetnie. To miało wpływ na mój stan psychiczny, po prostu dzięki temu dobrze się czułam. Wszystko szło po myśli, także nie miałam na tym polu żadnych problemów. Jedynie im bliżej było wejścia na parkiet, pojawiły się obawy – jak to będzie, kiedy wejdę na boisko, czy ja nie będę za dużo myślała o tej nodze, ale to już minęło.
Ostatnio zagrałaś już w pierwszej lidze ponad 30 minut i udało Ci się rzucić 18 punktów, zaliczyć 7 zbiórek i 4 asysty. Jak oceniasz swoją aktualną dyspozycję?
Oceniam swoją dyspozycję optymalnie. Są za mną pierwsze mecze i widzę po sobie, że nie do końca jestem taka, jak wcześniej. Nie mam pewnych blokad, jeśli chodzi o wejście w kontakt lub rzucanie, ale jestem jeszcze trochę niepewna w niektórych sytuacjach. Sądzę, że z każdym meczem i treningiem będzie coraz lepiej, bo wejdę w rytm meczowy po bardzo długim czasie bez gry.
Kiedy będziemy mogli ponownie zobaczyć Cię w meczu Polskiego Cukru AZS UMCS Lublin?
Będę w składzie już w środę, także na pewno będę do dyspozycji na ławce. Zobaczymy, czy dostanę szansę, żeby zagrać. To zależy od tego jak się będzie układał mecz. Rozmawiałam z Krzysztofem Szewczykiem i powiedział mi, żebym była przygotowana na środę mentalnie, bo jest duża szansa, że dostanę jakieś minuty. Jeśli chodzi o moją rolę w drużynie, to trener powiedział, żebym skupiła się na defensywie, która jest moją mocną stroną. Będę musiała biegać do szybkiego ataku, brać rzuty, które mam i być odważna.
Skład drużyny bardzo się zmienił od Twojego ostatniego meczu. Jak zapatrujesz się na powrót do nowego składu?
Teraz jest już dobrze pod tym względem, bo poznałam dziewczyny na treningach i coraz bardziej wchodzę do tej drużyny. Na początku czułam, że nie jestem częścią tego zespołu, bo patrzyłam na to z dystansu, oglądałam mecze na widowni. Przez to zatęskniłam za byciem w drużynie i czułam się dziwnie, bo wszystkie zawodniczki już się znały, a ja przychodziłam jako outsiderka. Dzisiaj jest o wiele lepiej, dziewczyny świetnie przyjęły mnie do zespołu i z każdym treningiem poznajemy się coraz bardziej.
Byłaś również trenerką zespołu U-10. Co dało Ci doświadczenie pracy z młodymi zawodniczkami?
Miałam okazję zobaczyć, jak pracuje się z dziećmi, jak patrzy się na sport z perspektywy trenera. Oczywiście nie można tego porównywać do szkolenia na poziomie ekstraklasy i są tu ogromne różnice, ale cieszę się, że zasmakowałam koszykówki z tej drugiej strony.
W środę rozegracie bardzo ważne starcie z Gorzowem. Jakie są największe atuty tej drużyny i jak będziecie chciały je pokonać?
Gorzów w ataku ma Chloe Bibby i Elenę Tsineke, które są tam czołowymi graczami i na pewno je dwie będziemy musiały zatrzymać. Gra tam też moja siostra, która bardzo dobrze broni, podobnie jak cała drużyna, więc będziemy musiały zwrócić uwagę na to, żeby grać pod naciskiem. Świetnie rzucają za trzy, ale powinnyśmy też dobrze zastawiać, bo przeciwniczki będą chodzić na zbiórkę, zwłaszcza Weronika Telenga i Stephanie Jones. Kolejną bardzo ważną zaletą Gorzowa jest waleczność, więc nie możemy przez żadną minutę sobie odpuścić i jeśli chcemy wygrać, to spotkanie musimy być skupione cały mecz.
Fot. Elbrus Studio
Autor: Michał Długosz