Aleksandra Stanaćev na stałe zapisała się w historii Polskiego Cukru AZS UMCS Lublin. Teraz serbska rozgrywająca wraca, żeby dopisać kolejne rozdziały. Zapraszamy do rozmowy z zawodniczką.
Nie widzieliśmy Cię rok. Co się działo u ciebie przez ten czas?
Ostatni sezon spędziłam na Węgrzech. Tam reprezentowałam barwy TARR KSC Szekszard, z którym sięgnęłam po brązowy medal w lidze. Rywalizowałyśmy również w rozgrywkach EuroCup Women.
Skąd decyzja o powrocie do Polskiego Cukru AZS UMCS Lublin?
Świetnie się czułam w Lublinie i bardzo miło wspominam dwa lata tu spędzone. Gdy pojawiła się możliwość powrotu, to nie wahałam się. To była bardzo łatwa i szybka decyzja.
A co najlepiej wspominasz z tych dwóch lat w Lublinie?
To były dla mnie dwa niesamowite sezony. W pierwszym roku Klub zadebiutował w rozgrywkach EuroCup. Na koniec sezonu cieszyłyśmy się zaś z wicemistrzostwa kraju. Rok później było jeszcze lepiej. Sięgnęłyśmy po złote medale, pierwsze w historii Klubu. Nigdy nie zapomnę drogi, jaką przeszłyśmy po te mistrzostwo. To był wielki moment, który zostanie ze mną na zawsze. Chyba w najlepszy możliwy sposób się pożegnałam, a może powiedziałam tylko ,,Do zobaczenia”.
Jakie zdanie wyrobiłaś sobie o rozgrywkach ligowych w Polsce?
Że polska liga jest naprawdę wymagająca i zdarzają się w niej niespodzianki. Cieszę się, że trafiłam na trenera, z którym złapałam świetny kontakt od samego początku.
Zmienił on w jakiś sposób twoje postrzeganie koszykówki?
Tak naprawdę co roku sama uczę się nowych rzeczy. Najwięcej wyciągam z trudnych momentów sezonu, których czasem ciężko uniknąć. Najważniejsze jest z nich wyciągnąć lekcje na koniec.
Jakie nadzieje wiążesz z tym sezonem?
Przychodzę tak naprawdę z wysokimi oczekiwaniami. Ale wszystko krok po kroku. Do tego potrzebna jest cierpliwość oraz ciężka praca.
Fot. Elbrus Studio
Autor: Rafał Małys