AZS UMCS Lublin zakończył Halowe Mistrzostwa Polski z dorobkiem trzech medali. Na podium w biegu na 60 metrów stanął Jakub Lempach, dla którego był to kolejny medal na poziomie seniorskim. Zapraszamy do rozmowy z lubelskim lekkoatletą.
Wielu lekkoatletów twierdzi, że sezon zimowy jest to taki przedsmak tego, co będzie latem. Jak to wygląda u ciebie, patrząc, że z hali przywozisz kolejny medal?
Zazwyczaj hala jest okresem przejściowym, każdy głównie skupia się na sezonie letnim. Z niego też osiągnięcia są dla nas samych lekkoatletów, ale też dla potencjalnych sponsorów, po prostu ważniejsze i bardziej widoczne. Ja się śmieję z trenerem, że po prostu biorę to, co dają. U mnie to 60 metrów rzeczywiście wygląda zdecydowanie lepiej niż dystans 100-metrowy, póki co. Skupiam się też na tych 60 metrach, bo skoro dobrze idzie, to uważam, że lepiej doprowadzić ją jeszcze na wyższy poziom. Za tym pójdzie także czas na 100 metrów.
Jedynie w hali możesz biegać na 60 metrów. Gdybyś miał taką możliwość także na stadionie, to częściej moglibyśmy cię widzieć na podium?
Myślę, że tak, bo uważam, że na 60 metrów już raczej osiągnąłem taki stabilny poziom, że mogę co sezon realnie myśleć o tym, żeby zakręcić się w stawce medalowej. Wiadomo też to, że na dworze dochodzą warunki pogodowe, temperatura, wiatr. Komuś może to bardziej pomagać, komuś mniej, więc nie byłoby to już tak miarodajne, jak hala pod względem 60 metrów. Myślę jednak, że byłoby to coś, co na pewno częściej pozwalałoby mi się zakręcić w okolicy strefy metalowej w mistrzostwach Polski.
Rok temu przystąpiłeś do sezonu halowe, ale przedwcześnie go zakończyłeś. Skąd taka decyzja?
Zeszły sezon był dla mnie trudny. W okolicach listopada wydarzyła się jakaś kontuzja. Myśleliśmy, że drobna, ale jednak na tyle uporczywa i na tyle przeszkadzająca, że nie byłem w stanie wykonać rzetelnego treningu. Tak naprawdę to wszystko było takie trochę po łebkach, do granicy, gdzie mogę po prostu coś zrobić. Potem noga mówiła nie, jednak jeszcze tego nie możemy zrobić. Uznałem, że po prostu nie ma się co męczyć, lepiej doleczyć kontuzję i po prostu pobiegać już, czy dotrenować do sezonu letniego.
Jak bardzo sprinterzy są narażeni na kontuzje?
To zależy od sprintera. Im ktoś lepiej technicznie wygląda w znaczeniu, że nie nadwyręża mięśni i biega zgodnie z naszą monotonią, to myślę, że ta szansa jest mniejsza. Jeżeli ktoś uczy się dopiero, czy nie ma tej techniki udoskonalonej i po prostu biega na zakresach, na których nie powinien, no to łatwo jest o kontuzję.
Brązowy medal z Torunia napawa dumą, czy powoduje niedosyt? Te różnice na podium były naprawdę niewielkie.
Myślę, że tutaj oba przypadki są prawdziwe. Po pierwsze na pewno takie wyniki mnie nie satysfakcjonują. Jak już osiągałem życiówkę o około 10 setnych lepszą, no to takie bieganie już nie jest satysfakcjonujące. Tylko wyniki w pobliżu życiówki albo lepsze oczywiście są takimi, których, powiedzmy, ja oczekuję i zakładam, że sztab treningowy też. Z drugiej strony trening z założenia przygotowuje mnie na 100 metrów. Ta hala miała być tylko taka przejściowa i też te wyniki na treningu przez to były gorsze. Były biegane trochę wolniej, bo robiliśmy więcej innych rzeczy, które przygotują mnie pod 100 metrów. Z jednej strony nie do końca jestem usatysfakcjonowanym brązowym medalem, ale z drugiej strony, biorąc pod uwagę całokształt przygotowań, myślę, że mogę z dumą go wziąć.
Wspomniałeś, że forma głównie szlifowana na lato, więc jakie cele sobie wyznaczasz?
Na pewno zacząć biegać wyniki równomierne do moich wyników na 60 metrów. Mój trener obecnie jest też trenerem kadrowym i mamy projekt ze sztafetą 4×100 metrów. Chcemy po pierwsze zakwalifikować się na mistrzostwa świata, a zrobimy to poprzez mistrzostwa świata sztafet w maju. Gdy się już zakwalifikujemy, no to chcemy dać dobry występ w Japonii na mistrzostwach świata.
A jak czujesz się w biegach sztafetowych? W nich nie wszystko jest tylko od ciebie zależne, tylko jest to praca zespołowa.
Myślę, że już mam dość spore doświadczenie w biegać sztafetowych, bo i klubową i kadrową sztafetę zdarzyło mi się biegać i zdobywać medale w tych sztafetach. Zgadza się, nie zależy wszystko ode mnie, ale z drugiej strony daje mi to też ten luz w głowie, że nawet gdybym nie wykonał idealnego biegu, to mam jeszcze trzech kolegów, którzy też dadzą z siebie wszystko. Nawet kiedy troszkę nie trafię zmianą, to wiem, że jest ktoś, kto mnie też wspiera i zrobi wszystko, żeby ten nasz wspólny wynik wspólny był jak najlepszy.
Fot. Paweł Skraba
Autor: Rafał Małys