Laura Miškinienė niemal z miejsca stała się jedną z kluczowych postaci w drużynie Polski Cukier AZS UMCS Lublin. Litwinka opowiedziała między innymi o nierównej formie zespołu, swoim podejściu do koszykówki oraz życiu w Lublinie.
Mecz z Polkowicami to na pewno dla was wielkie rozczarowanie. Co poszło nie tak?
Trudno to wyjaśnić, bo sama nie wiem, co się stało. Po prostu nie trafiałyśmy swoich rzutów, a przeciwniczki to wykorzystały. Nie miały na sobie presji, a my musiałyśmy wygrać i to mogło zadecydować. Zabrakło nam skuteczności, popełniałyśmy błędy, a one zbierały pod koszem. Po prostu my nie trafiałyśmy, a one trafiały i punktowały.
Macie ostatnio bardzo nierówną formę, bo z jednej strony wygrałyście w świetnym stylu z Gorzowem i Panathinaikosem, ale też poniosłyście bolesne porażki z Polkowicami i Ślęzą Wrocław. Jak planujecie ustabilizować swoją dyspozycję?
Poprawić można się tylko przez trening. Na treningach wszystko idzie nam świetnie, gramy na 100%, a trenerzy naprawdę nas do tego motywują. Myślę, że na treningach pracujemy bardzo dobrze, ale czasami to nie przekłada się na mecze, ciężko powiedzieć dlaczego. Może też chodziło o to, że przez prawie cały tydzień nie wiedziałyśmy, w jakim składzie zagrają rywalki. Ostatecznie dowiedziałyśmy się dopiero na dzień czy dwa przed meczem, że zagrają tylko z trzema zagranicznymi zawodniczkami. To nas trochę zdezorientowało, bo łatwiej jest się przygotować, gdy dokładnie wiadomo, z jakimi graczami się zmierzymy. Na przykład z Gorzowem wiedziałyśmy od początku, które zawodniczki zagrają przeciwko nam i łatwiej było zrealizować nasz plan gry.
Nadal jesteście w czołówce ligowej tabeli, więc czy pomimo wzlotów i upadków nadal wierzysz, że możecie walczyć o najwyższe cele?
Oczywiście wierzę w nasz zespół, bo mamy naprawdę dobry skład, ciężko pracujemy na treningach i mamy cele, które musimy osiągnąć w tym sezonie. Myślę, że mamy wszystko, co trzeba do osiągnięcia sukcesu. Może po prostu musimy być bardziej skoncentrowane. Wszystko jest możliwe, bo taka jest koszykówka. Jednego dnia grasz świetnie, trafiasz rzuty, a drugiego dnia po prostu nie możesz trafić do kosza. Z Gorzowem trafiałam wszystko, a w Polkowicach było zupełnie inaczej, nie mogłam nic trafić. Ale niezależnie od tego, przez cały sezon będę wierzyć w nasz sukces.
Jesteś w czołówce najlepiej rzucających i zbierających zawodniczek w lidze, udało ci się też zdobyć kilka wyróżnień indywidualnych. Jak do tej pory oceniasz ten sezon w swoim wykonaniu?
Nie śledzę za bardzo tych statystyk, po prostu chcę grać w koszykówkę. Cieszę się, że trener mi ufa i to jest dla mnie najważniejsze. Lubię nasz zespół i koleżanki z drużyny, podoba mi się to, jak gramy. Osobiście mam takie podejście, że chcę, żeby wszystko było perfekcyjnie. Nigdy nie myślę, że robię świetną robotę, nigdy tak nie powiem. Zawsze wierzę, że mogę zrobić więcej. Mam nadzieję, że w przyszłości będę grała jeszcze lepiej.
Jesteś już w Lublinie od kilku miesięcy, więc jak podoba ci się w tym mieście?
Lubię Lublin. Nasze mieszkanie jest w bardzo dobrej lokalizacji, bo mam córkę, która chodzi do przedszkola i bardzo jej się tam podoba, a to tylko 10 minut jazdy od nas. W naszej okolicy jest dużo rodzin z dziećmi. Jeśli chodzi o miasto, to byłam w centrum tylko dwa albo trzy razy, ale bardzo mi się tam podobało. W niedzielę mój mąż robił zdjęcia wszystkich słynnych miejsc w centrum Lublina, ze względu na swój projekt na studia. Powiedział, że to naprawdę piękne miejsce, a dodatkowo szczególnie związane z litewską historią.
W niedzielę zagracie u siebie z VBW Gdynia, czyli twoim poprzednim zespołem. Jakie są ich największe zalety?
Myślę, że mają wypracowaną świetną współpracę na boisku. Wygląda na to, że grają zespołowo i mają też dobre zagraniczne zawodniczki pod koszem. Cieszę się, że zmierzę się z moimi byłymi koleżankami z drużyny. Byłam tam dwa lata i zbudowałam z nimi naprawdę dobre relacje. Będzie miło je znowu zobaczyć.
Fot.: Elbrus Studio
Autor: Michał Długosz