Mimo wielu problemów szczypiorniści AZS UMCS Lublin zakończyli sezon na wysokim, szóstym miejscu. Trener Łukasz Achruk w rozmowie z nami opowiedział o planach, ambicjach i kulisach budowy zespołu.
Kończycie sezon na szóstym miejscu w tabeli. Odbieracie to jako sukces?
Dla mnie jako trenera jest to jakiś sukces, bo poprawiliśmy nasze miejsce w tabeli w stosunku do zeszłego roku. Biorąc pod uwagę problemy, z jakimi się zmagaliśmy, szóste miejsce to dla nas naprawdę dobry wynik.
Zawieszacie sobie poprzeczkę jeszcze wyżej na kolejny sezon?
Chciałbym w pierwszej trójce się znaleźć w przyszłym sezonie. Jeżeli uda nam się dopiąć transfery, które będziemy chcieli, to mam nadzieję, że to będzie realne. Oczywiście nie można sobie obiecywać i zakładać, że będzie trzecie miejsce. Przyjdzie troszeczkę nowych zawodników i zanim to wszystko zacznie grać z tymi starymi, to też troszeczkę czasu upłynie. Jeżeli chodzi o walkę o awans, to ja bym nie popadał w jakiś hurraoptymizm. Budowanie zespołu, szczególnie jeżeli przyjdzie sześciu, siedmiu, czy ośmiu nowych graczy, to nie będzie tak, że wszystko od razu zacznie dobrze funkcjonować. To są młodzi chłopcy, którzy dopiero też wchodzą w takie granie już ligowe z seniorami, więc ja bym chciał top 3. Jeżeli się uda, to będzie super. Dopiero gdzieś za dwa lata myślę, że możemy się pokusić o tę walkę o Ligę Centralną, jeżeli wszystko będzie szło tak, jak trzeba.
AZS UMCS Lublin jako klub wielosekcyjny podziela wasze ambicje tej walki o Ligę Centralną?
Na pewno podziela i bardzo podoba się prezesowi nasz projekt. Widzi, że to z roku na rok idzie to w dobrym kierunku i jest coraz lepiej. Na pewno potrzebujemy wsparcia finansowego, ale patrząc na Miasto Lublin, gdzie jest Ekstraklasa, Superliga, to jest bardzo dużym wyczynem zdobyć to finansowanie. Fajnie, gdyby w Lublinie była jeszcze ekstraklasa męska w piłce ręcznej, ale to jest jeszcze daleka droga I dalekie plany.
Macie zespół zbudowany z seniorów, a w przypadku szkolenia dzieci i młodzieży jak do tego podchodzicie?
U nas to troszeczkę kulało. Teraz chcemy to odświeżyć, bo były duże problemy, jeżeli chodzi o szkolenia młodzieży w halach. Jest bardzo dużo hal w Lublinie, ale gdzie się nie pójdzie i mówi się tylko o piłce ręcznej, to wszyscy od razu widzą ten klej. To jest taka duża przeszkoda. Wiadomo, u dzieci też nie ma tego kleju, ale chcemy wrócić do tego szkolenia młodzieży. Chcemy, żeby to funkcjonowało i chcemy mieć też wychowanków, a nie ściągać armię zaciężną z innych województw czy z innych miast.
Jakaś współpraca z Akademią Michała Szyby wchodzi w grę?
Prawdopodobnie tak. Nie chcemy sobie też wchodzić w drogę. Sam w tej chwili pomagam Michałowi przy prowadzeniu Akademii i nie chcę wchodzić mu w paradę. Chcę, żeby była obopólna korzyść ze szkolenia młodzieży w Lublinie.
Rywale widzą w was zespół akademicki czy groźnego rywala w walce o ligowe podium?
Jak coś robię, to chcę, żeby to było jak najbardziej profesjonalnie zrobione. Z tego powodu u nas w klubie jest trener przygotowania motorycznego, jest dostępny dla wszystkich zawodników fizjoterapeuta oraz kierownik, który jest jednocześnie trenerem bramkarzy. Tak naprawdę w tych rzeczach nam niczego nie brakuje. Tak samo mamy odnowy biologiczne, za co dziękuję też MOSiR-owi Lublin. Praktycznie, jeżeli chodzi o takie rzeczy typu przygotowanie i dostępność tego wszystkiego, to myślę, że mamy jedną z lepszych baz.
Jesteś w zespole tylko trenerem, czy te rzeczy, które wymieniłeś to także twoja zasługa?
Ja pamiętam po prostu to zgrania i wiem, że to ułatwiało mi życie, jak grałem. Chciałem też stworzyć chłopakom profesjonalne warunki, żeby czuli się tak, jakby trenowali w Superlidze. Aby podnosili swój poziom, żeby nie mieli żadnych problemów z jakimiś kontuzjami i nie myśleli, że są sami w takich przypadkach. Ta współpraca z trenerem motorycznym i z fizjoterapeutą to już trwa troszeczkę, więc gdzieś tam efekty są tego. Wiadomo, że jeszcze nie wszyscy do tego przywykli i nie korzystają z tego tyle, ile mogą, ale z każdym rokiem jest to coraz lepiej.
Poza pracą z trenerem od przygotowania fizycznego wiele klubów stawia na pracę mentalną. Jak wy do tego podchodzicie?
No właśnie tutaj, jeżeli chodzi o zespół akademicki, to jest tak, że on z reguły składa się z młodych zawodników i gdzieś te głowy czasami nie dojeżdżają. W tym sezonie było z 5-6 meczów, w których tak naprawdę powinniśmy zdobyć punkty, a niestety ich nie zdobyliśmy. W drugą stronę z kolei zdobywamy punkty z zespołami, które są o wiele wyżej w tabeli, które aspirują do turnieju Final Four o Ligę Centralną. Gdzieś tu na pewno jest mental, bo drużyna ma ogromny potencjał. Staram się jak najmocniej ich motywować, ale zdarza się, że sami zawodnicy może nie do końca to czują.
Wydaje się, że przez ten mental było trochę takich meczów, gdzie wyraźnie prowadziliście, ale rywal na koniec wyrównywał.
No właśnie, to jest to, jak jest młody zespół. Jeżeli by było na przykład dwóch, trzech, czterech doświadczonych grających na przykład w innej lidze, to myślę, że spokojnie by to było zawsze dowożone. To jest młodość, oni też muszą nabrać doświadczenia takiego, jak to nazywam, cwaniactwa boiskowego, żeby takie momenty przezwyciężać. To jest super nauka dla nich, dla mnie również w pewnym sensie. Jestem troszeczkę, kolokwialnie mówiąc, grzałką w takich sytuacjach, bo też grałem kupę lat i czasami nie rozumiem postępowania na boisku, ale na błędach się człowiek uczy.
Ostatni mecz był bardzo sentymentalny. Żegnaliście się z Pawłem Danielem i Pawłem Prociem.
Paweł Daniel to na pewno bardzo duży sentyment. Jak zaczynałem tutaj trenować, to Paweł jeszcze był, można powiedzieć, dzieckiem, jeżeli chodzi o piłkę ręczną, bo miał 17 lat. Całe 6 lat przeżył z nami. Szkoda, że się tak skończyło, ale może jeszcze kiedyś Paweł do nas wróci. To też nie jest jakiś tam temat zamknięty i może kiedyś mu się odwidzi. Był na pewno ważnym ogniwem dla swojego zespołu, był potrzebny. Trudno, czasami tak życie się układa. Paweł Proć był z nami 2 lata, bardzo też dużo wniósł do zespołu jako osoba, jako zawodnik. Też nie powiedział, że zamyka drzwi.
Fot. Elbrus Studio
Autor: Rafał Małys