Dla Zuzanny Sklepowicz sezon 21/22 będzie już trzecim w zielono-białych barwach. O tym, co jej dał czas w Lublinie opowiedziała w rozmowie, do której lektury zapraszamy.
Dokładnie dwa lata mijają od momentu, kiedy przychodziłaś do Lublina. Przez ten czas zżyłaś się z klubem, miastem, ludźmi dookoła?
Na pewno! Dwa lata to jest długo. W tym czasie zdążyłam się zżyć z klubem, miastem, ludźmi. Poznałam wielu nowych ludzi. Podoba mi się tutaj, dlatego też zdecydowałam się, aby tutaj zostać.
Zakładałaś, że przygoda z Lublinem będzie tyle trwała?
Przychodząc w 2019 roku po cichu liczyłam, że uda mi się zostać tutaj na dłużej. Lubię przywiązywać się do otoczenia. W związku z tym oczywiście cieszę się, że będę kontynuować moją przygodę w Pszczółce Polski Cukier!
Pamiętam, że dołączałaś do Pszczółki po grze w lidze hiszpańskiej, gdzie umówmy się tej gry jakoś wiele nie było. Podejrzewam więc, że to nie był łatwy czas. Minione dwa sezony, praca pod okiem trenera Szewczyka i regularna gra dużo Ci dały? Mam na myśli i umiejętności, ale też mental.
To prawda. Przychodziłam z Hiszpanii, gdzie tych minut na parkiecie nie było dużo. Pierwszy sezon w Pszczółce też nie był fenomenalny, ale dobrze przepracowałam okres wakacyjny, co sprawiło, że kolejny sezon był już dużo lepszy. Trener mi zaufał, dał szansę. Myślę, że spełniłam jego oczekiwania. Poprawiłam swoje umiejętności, a moja pewność siebie wrosła, co było widać na boisku.
Łatwo dało się zauważyć, że trener coraz częściej na Ciebie stawia. Czy najbliższy sezon będzie tym, w którym spoczywać będzie na Tobie jeszcze większa odpowiedzialność?
Myślę, że tak. Już zeszły sezon pokazał, że trener mi zaufał, a ja zrealizowałam swoje zadania. Teraz ciężko pracuję przez ten okres wakacyjny i liczę, że zarówno moja rola jak i odpowiedzialność, które będą na mnie spoczywać, będą jeszcze większe!
W tym roku skończyło się na pierwszej rundzie play-off, po zaciętej walce z Bydgoszczą. Zaważył jeden punkt. Mimo porażki, chyba jako drużyna zakończyłyście sezon z podniesionymi czołami?
Z jednej strony był to udany sezon, z drugiej nie do końca. Były takie dwa jego oblicza. Runda zasadnicza na plus. Play-offy bardzo zacięte, na pewno serią z Bydgoszczą przegrana 2-3 podobała się kibicom, ale w moich odczuciach jest niedosyt. Wejście do czwórki sprawiłoby, że moglibyśmy mieć w pełni podniesione czoła.
Wspomniany jeden punkt mógł zaważyć na drugą stronę. Z tego co pamiętam, to Ty równo z syreną miałaś piłkę w swoich rękach, ale w dosyć nieprzygotowanej sytuacji rzutowej, z której trudno było trafić. Rzuciłaś, nie wpadło. Myślałaś o tej sytuacji później czy nie było wracania myślami?
Sytuacja była nieprzygotowana. Zabrakło trochę szczęścia, a to my mogliśmy się cieszyć z awansu do półfinału. Nie udało się i oczywiście przez pewien czas wracałam do tego rzutu, analizowałam. Jednak taki jest sport. Trzeba iść dalej i skupić się na tym co przed nami.
Miniony sezon był dla Ciebie udany, o czym świadczą choćby występy w kadrze narodowej. To dla Ciebie duża motywacja?
Powołanie do kadry, bycie w dwunastce to było ogromne przeżycie. To była też ogromna szansa, a przede wszystkim wyróżnienie i motywacja. Lato przepracowałam z kadrą, teraz pracuję indywidualnie. Mam nadzieję, że jeszcze będę miała okazję grać z orzełkiem na piersi.
Skoro jesteśmy przy kadrze, chciałbym zapytać o 3×3. Swego czasu także w tej kadrze grywałaś. Jak wygląda sytuacją u Zuzanny Sklepowicz z tą odmianą basketu? Co się zmieniło od lata 2019, kiedy bywałaś na tych turniejach?
Miałam kiedyś okazję być w kadrze 3×3 i to była świetna przygoda. Pojawiła się jednak drobna kontuzja, przez którą nie mogłam tego kontynuować. Później z kolei nie miałam okazji. To była naprawdę ciekawa przygoda, choć nie ukrywam: ciężka. Gra jest bardzo fizyczna, dynamiczna.
Na koniec powiedz czy już jesteś głodna gry oraz powrotu do treningów z drużyną? I jak wygląda Twój czas pomiędzy sezonami?
Oczywiście, że jestem głodna gry! Już nie mogę się doczekać powrotu do Lublina. Choć z drugiej strony korzystam z czasu wolnego z rodziną i przyjaciółmi. Jeśli chodzi o przerwę między sezonami, to na początku miałam chwilę, żeby odpocząć, następnie przygotowywałam się do kadry i byłam z nią przez pięć tygodni. Po powrocie ze zgrupowań byłam dwa tygodnie w Chorwacji, a teraz od ponad tygodnia jestem w rodzinnym mieście. Trenuję, przygotowuję się do kolejnego sezonu!
fot. Michał Piłat
Autor: Kamil Wojdat