Sezon zaczęła z wysokie C, lecz niestety mistrzostwa Europy zakończyła z kontuzją. Ostatnie lata to dla Sofii Ennaoui słodko-gorzki okres. Więcej o nim opowiedziała nam sama lekkoatletka AZS-u UMCS Lublin.
Wydaje się, że kontuzja nie zabrała ci aż takie wiele. Czułaś, że wrócisz aż tak mocna?
Ja byłam przekonana, że nawiążę do tych swoich lat świetności. Nie miałam absolutnie wątpliwości, że będę mogła zdobyć kolejne medale na Mistrzostwach Europy. Raczej mam takie nastawienie pozytywne do życia, do swojej kariery i optymistycznie na wszystko patrzę. Także jak tylko dopisuje mi zdrowie, to jestem w stanie nawiązywać do topowych wyników zarówno na Mistrzostwach Europy, jak i na Mistrzostwach Świata. Wspomnijmy, że w 2022 roku w końcu weszłam do finału na Mistrzostwach Świata i byłam piąta, więc w ostatnich latach to uważam za swoje najważniejsze osiągnięcie. Medale na Mistrzostwach Europy zaczynałam zdobywać już wiele lat temu i zdobywałam je w różnych kategoriach wiekowych. Zawsze brakowało mi parę setnych do wejścia do finału na Mistrzostwach Świata czy to w Pekinie w 2015 roku czy Londynie w 2017 roku. W 2019 roku do finału nie weszłam, bo w ogóle nie pojechałam na Mistrzostwa Świata z racji pierwszej kontuzji Achillesa, więc takie te moje ostatnie lata zostały storpedowane przez kontuzje. Raz wychodzi, raz nie, ale taki jest sport na zawodowym poziomie.
Co czuje sportowiec, kiedy właśnie takie drugoplanowe rzeczy stają na drodze po marzenia?
Pierwsze co mi się nasuwa, to bezsilność. Chyba każdy człowiek miał takie momenty w życiu, że bardzo się starał zrobić wszystko, co w jego mocy, żeby zrealizować jakieś takie swoje założenia czy marzenia i finalnie to nie wychodziło z racji jakichś takich rzeczy, na które nie miał kompletnie wpływu. Tak też było właśnie w ostatnich latach w mojej karierze. Szczególnie rok temu byłam totalnie bezsilna, bo te choroby naprawdę dopadały mnie jedna po drugiej. Nie wiedziałam, gdzie leży przyczyna. Po sezonie 2023 zaczęłam diagnozować nie tylko swoje dolegliwości. Przez te liczne choroby wróciły mi delikatne dolegliwości Achillesa i jeszcze naprawdę ta moja odporność została bardzo naruszona przez choroby w tamtym roku. Ten rok był tak naprawdę dla mnie powrotem w ogóle do normalnego funkcjonowania, do zdrowia i do takiej właśnie równowagi, którą trzeba osiągnąć, żeby w ogóle zastanawiać się nad wynikami sportowymi na arenie ogólnopolskiej. Nie ukrywajmy, w Polsce bardzo mocno rośnie poziom lekkoatletyki i żeby w ogóle chcieć wyjeżdżać na mistrzowskie imprezy międzynarodowe, to trzeba być naprawdę w bardzo dobrej formie przez większość roku. Lekkoatletyka nie jest już w ostatnich latach łatwym i przyjemnym sportem do uprawiania. To już nie jest nic pewnego, że wyjadę na imprezę. Muszę tak naprawdę być na wszystkich imprezach w dobrej formie i pokazywać ją cały rok, żeby zagwarantować sobie to miejsce w reprezentacji.
Jesteś zawodnikiem, który z każdej porażki, czy gorszego momentu stara się wyciągnąć jakąś lekcję. Po Budapeszcie także się udało coś wyciągnąć?
Po Budapeszcie to był chyba jeden z moich najtrudniejszych momentów w ogóle w karierze. Nie dość, że czułam się bardzo rozbita psychicznie, to organizm był naprawdę w takim destrukcyjnym stanie pod względem psychicznym i fizycznym. W ogóle bardzo trudno było wrócić do homeostazy, do tego stanu właśnie równowagi, który by pozwalał, żebym normalnie trenowała. Dopiero gdzieś tam przez ostatnie pół roku czułam się dobrze i czułam, że wszystko wraca jakby na takie odpowiednie tory. Nie ukrywajmy, że sport i presja, powodują, że ten organizm jest ciągle wystawiany na duże obciążenia. Powodują one co roku jakieś uszczerbki na naszym zdrowiu, więc sport już troszeczkę zostawił w mojej psychice nie tylko tych dobrych momentów, ale też takich momentów właśnie słodko-gorzkich. Powodują one, że faktycznie za każdym razem po porażce muszę się coraz bardziej mobilizować do powrotu i znajdować w sobie takie dodatkowe pokłady energii i chęci do powrotu do treningu.
A była chęć powrotu do hali, czy już stricte pod lato chciałaś się przygotowywać?
Nie starczyłoby mi czasu przygotować się na odpowiednim poziomie do Mistrzostw Świata w hali. Jak wiadomo, Mistrzostwa Świata rządzą się swoimi prawami i ten poziom jest bardzo wysoki. Jadąc na Mistrzostwa Świata, minimum chciałabym wejść do finału, jak nie powalczyć o te najwyższe laury. Nie wyobrażałam sobie pojechania tam na pół gwizdka i odegrania jakiejś takiej marginalnej roli.
W sezonie letnim co ci na treningach stoper pokazywał?
Na treningach stoper mi pokazywał naprawdę rewelacyjne czasy. Na pięć dni do startu w eliminacjach na Mistrzostwach Europy połamałam dwie minuty na 800 metrów. Był to wynik blisko 2 sekundy lepszy niż rozpoczęcie mojego sezonu na tym dystansie. Wiedziałam, że ta forma zwyżkuje, że wyglądam coraz lepiej i powinno to pójść w odpowiednią stronę. Niestety pewnych rzeczy nie da się zaplanować i przede wszystkim w sporcie nie da się zaplanować doznania kontuzji. Ja takiej doznałam podczas startu na Mistrzostwach Europy w Rzymie. Było to dla mnie zaskakujące o tyle, że nic tego nie zapowiadało, że może się coś większego z tym Achillesem dziać. Większość jakby przygotowań naprawdę przetrenowałam w zdrowiu i w takiej optymalny dyspozycji. Byłam naprawdę zaskoczona, że w trakcie biegu coś mi się wydarzyło z Achillesem.
O jak poważnej kontuzji mówimy?
No na razie nie ukrywajmy, dalej mam dolegliwości ze strony Achillesa. Ciężko powiedzieć, czy się to nie pogłębi. Niestety, ale lekkoatletyka i w ogóle biegi sprinterskie, czy biegi średnie są na tyle dynamiczne, że ten trening jest obciążający. Może się coś wydarzyć w każdej chwili, a dla mnie to jest chyba najgorszy moment, jaki mógłby być. Wcześniej naprawdę ta przygotowania przebiegły dobrze i zaczynam być naprawdę w coraz to lepszej formie.
Fot. Rafał Oleksiewicz
Autor: Rafał Małys