Czterokrotna mistrzyni Polski w rzucie oszczepem dołącza do AZS-u UMCS Lublin

Hitowy transfer lekkoatletycznej sekcji AZS-u UMCS Lublin. Biało-zielone barwy przywdziała jednak z najlepszych w Polsce oszczepniczek, czyli Marcelina Witek-Konofał.

29-latka już od najmłodszych lat wykręcała fantastyczne wyniki. Przełomowy był dla niej 2017 rok, gdy sięgnęła po mistrzostwo Polski, a starty międzynarodowe zwieńczyła sensacyjnym złotem na Uniwersjadzie oraz brązem na Mistrzostwach Europy U23. W 2018 roku ustanowiła rekord życiowy na poziomie 66.53 metra, co było wówczas najlepszym wynikiem w historii Polski. Na jakiś czas zniknęła ze sportowej sceny, żeby poświęcić się roli mamy. Wróciła w wielkim stylu, gdyż przed rokiem sięgnęła po złoto mistrzostw kraju. Niedawno reprezentowała nasz kraj na mistrzostwach Europy w Rzymie, gdzie dotarła do finału. Zapraszamy do rozmowy z zawodniczką.

Skąd w ogóle decyzja, żeby dołączyć do AZS-u UMCS Lublin?
Wiedziałam, że to jest prężnie rozwijający się klub. Stwierdziłam, że chyba czas na zmiany w moim życiu i stąd taka decyzja. Takie zmiany w pewnym momencie kariery są potrzebne. Z Lublinem mam dobre wspomnienia, gdyż tu sięgnęłam po mistrzostwo Polski. Odzew był bardzo fajny, jeżeli chodzi o kierownika sekcji Wojtka Gałata. Ta relacja i kontakt bardzo szybko się nawiązały. Widać było, że działamy na tych samych falach. Myślę, że ta współpraca będzie bardzo owocna.

Jakbyś scharakteryzowała samą siebie? Po twoich social mediach wydajesz się bardzo sympatyczną osobą.
Na co dzień myślę, że jestem taka sama. Ja nie lubię nikogo udawać i bardzo cenię sobie, jak inne osoby też są po prostu sobą. Nie należę do takich, co starają się poprzez Instagrama wyolbrzymiać swoją osobę albo to, że zamieszczane treści w ogóle nie pokrywają się z życiem realnym. Jestem dokładnie taka jak tam. Poza tym też zmieniło się moje podejście do wszystkiego w życiu. Po urodzeniu dziecka zaczęłam się po prostu cieszyć wszystkim, co mogę robić i że mam szansę taką od losu kolejny raz sprawdzać się na arenach międzynarodowych.

I te sprawdziany zdane śpiewająco, bo wróciłaś do rzucania powyżej 60 metrów. Skąd aż taki progres formy?
Myślę, że po pierwsze nastawienie. Duża motywacja wewnętrzna jest we mnie, która była i cały czas jest. Dodatkowo mam tę świadomość, że rodząc dziecko, nie jest tak łatwo wrócić do sportu. Minął rok i już zdobyłam medal mistrzostw Polski. W drugim roku od urodzenia dziecka rzucam 60 metrów. Mega się cieszę i mówię sobie, że dostałam drugą szansę od losu i mam zamiar ją wykorzystać na maksa.

Z dotychczasowych osiągnięć, które jest dla ciebie najcenniejsze?
Świetnie wspominam 2017 rok, który był dla mnie niespodziewany. Zaczęłam od wyniku 66.50 metra, więc to była moja życiówka. Później drugie miejsce na Diamentowej Lidze. Niestety potem posypało się, bo nabawiłam się drobnego urazu podczas tego startu. Wiadomo, jak już są emocje i chce się jeszcze mocniej, to głowa przestaje realnie myśleć. Rok wcześniej z kolei była przecież Uniwersjada, czyli moja niespodziewana wygrana. W ogóle nie jechałam jako faworyt i nie myślałam o tym. Chciałam po prostu przejść eliminacje, co nie przyszło mi łatwo, bo byłam dopiero jedenasta. W finale zaczęłam dramatycznie, że pierwsze 51 metrów, potem 57 aż skończyło się na tym, że wygrałam. To w ogóle był taki niespodziewany dla mnie medal. W tym samym roku byłam też trzecia na Mistrzostwach Europy U23. Myślę, że nie ma jednej konkretnej daty, jednej konkretnej imprezy, z której bym była najbardziej dumna, bo tego jest dużo. W sporcie jestem już ponad 15 lat, jeżeli dobrze liczę. Wspomniane przeze mnie medale są jednak najcenniejsze ze względu na rangę imprez.

A jak oceniasz dotychczasowy sezon?
Są takie górki, dołki. To jest pierwszy rok, gdy w kadrze współpracuję z trenerem Krukowskim. Pracujemy nad tym, żeby poprawić moją technikę, żeby była lepsza, bo zawsze może być lepiej. Może gdzieś troszeczkę się zamotałam w tym, że za bardzo chciałam. Głowa trochę tak za mocno zaczęła pracować, zamiast zaufać ciału. Ja troszeczkę może za mocno chciałam wszystko. Fajny tam pierwszy start na Zimowym Pucharze Europy. Rzuciłam na 60 metrów, więc super otwarcie.  Kolejny start no to właśnie już się pojawiła ta presja. Sama na siebie ją tak naprawdę narzuciłam w głowie no i się troszeczkę zatrzymało. Dalej jest równo, ale to nie jest jeszcze to, czego ja bym chciała. A sezonu jeszcze nie skończyłam. Walczę do końca i do ostatniej chwili będę starała się zrobić wszystko, aby poprawić ten rezultat bieżącego roku.

Jakie w ogóle miałaś plany i cele na ten rok?
Pierwszym był ten zimowy puchar. Odhaczony i jest okej. Mistrzostwa Europy? Chciałam być w finale, ale no wiadomo, apetyt rośnie w miarę jedzenia, więc jak jest się w finale, to chce się więcej w nim zrobić. W nim po prostu już tak się pokręciłam, że niestety się nie udało. Mimo to bardzo się cieszę, bo do tej pory nie udawało mi się przechodzić eliminacji na mistrzostwach seniorskich, więc kolejny cel jest zrealizowany. Walka o igrzyska trwa nadal, nie jest to zakończone. Przede mną jeszcze mistrzostwa Polski, które mamy za tydzień. Będą tam walczyć o kwalifikację olimpijską oraz o medal mistrzostw kraju. Będę bronić tytułu, więc tak łatwo go nie oddam.

Fot. Rafał Oleksiewicz
Autor: Rafał Małys