Emily Kalenik: Zespół potrzebował takiego podniesienia na duchu

Środkowa Polskiego Cukru AZS UMCS Lublin przez dwa lata występowała w pierwszoligowym NB Paterna oraz ekstraklasowej Valencii. Już w środę Emily Kalenik zmierzy się ze swoją byłą ekipą w Eurolidze. Zapraszamy do przeczytania rozmowy z zawodniczką.

Ze względu na złamanie nosa w meczu z Polonią występowałaś w masce. Jak wpływa ona na twój komfort gry i kiedy zobaczymy cię bez niej na parkiecie?
Niestety będzie trzeba trochę poczekać. Kość zrasta się 6 tygodni, minęły 2 tygodnie od urazu i dostałam zalecenia, żeby grać w niej przez minimum miesiąc. Wiadomo, że nie jest to sytuacja komfortowa, ani taka, którą ktoś by dobrowolnie wybrał. Tym bardziej że ta maska po pierwsze jest niewygodna, bo przylega do twarzy i uciska głowę, ale dla mnie najgorsze jest to, że tracę w niej peryferyjne widzenie. Nie jestem w stanie, będąc na środku boiska widzieć, co się dzieje w rogu bez wykonania ruchu głowy.

Jak odbieracie niedzielną wygraną? Czy można powiedzieć, że po serii porażek wracacie na zwycięski szlak?
Wydaje mi się, że każdy, kto oglądał ostatnie cztery mecze, widzi, że ten zespół wygląda trochę inaczej. Porażka z Sosnowcem bolała, ale to było dobre widowisko dla kibiców. W Lyonie też przegrana jednym punktem, ale nikt nie może nam odebrać woli walki. Później ze Schio bardzo mało zabrakło do dogrywki i zespół chyba potrzebował takiego podniesienia na duchu po urazach Magdaleny Ziętary, po mojej nieobecności tygodniowej i dużej rotacji, jeśli chodzi o skład, bo nasza sytuacja kadrowa naprawdę nie była łatwa.

Jak z twojej perspektywy zmiany kadrowe wpływają na drużynę teraz oraz w dłuższej perspektywie i jak przebiega aklimatyzacja nowych zawodniczek?
Z mojej strony mogę zagwarantować, że robimy wszystko co w naszej mocy, żeby im po prostu było jak najłatwiej. Pomagamy we wszystkich kwestiach związanych z treningiem, tłumaczymy, jak wszystko tutaj wygląda, co jest od nas wymagane, czego oczekują kibice i jak wygląda życie w Polsce. Debiuty dziewczyn pokazują, że na parkiecie z nami czują się komfortowo. Sądzę, że transfery były trafne, wcześniej bardzo brakowało nam rozgrywającej, a teraz ją mamy. Poza boiskiem atmosfera i nastroje po zwycięstwie są lepsze, bo nie czerpiemy radości z porażek. Jesteśmy tu po to, żeby wygrywać jak najwięcej meczów.

Spędziłaś w Valencii dwa lata, więc jakie różnice dostrzegasz między ligą polską a hiszpańską?
Różnice są bardzo duże. Ja mam spory sentyment dla tamtej ligi, bo ona pozwoliła mi wejść do profesjonalnej koszykówki, a wyjechałam, jak miałam 17 lat, kiedy mogłam jeszcze rywalizować w mistrzostwach juniorskich. Mogłam też zobaczyć, jak to wygląda pod względem organizacyjnym, bo jest tam organizowany turniej na 32 zespoły z całego kraju w jednym miejscu i w tym samym czasie przez tydzień. Rywalizacja stoi na bardzo wysokim poziomie, a fizyczność gry, dynamika i sposób kreatywnego grania przyczynia się do tego, że ta liga ma tak wysoką oglądalność. Wydaje mi się, że teraz coraz więcej osób albo wyjeżdża tam, żeby się rozwijać, albo stara się śledzić mecze, żeby wyciągnąć z nich jak najwięcej.

Już w środę zagracie z Valencią, z którą pierwszy mecz przegrałyście prawie dwudziestoma punktami. Jakie są ich najmocniejsze strony i jak będziecie chciały je zneutralizować na swoim terenie?
Niestety w naszym pierwszym meczu z Valencią nie miałyśmy jeszcze pełnego składu. Nasze przeciwniczki mają wiele atutów, chociażby szybkość gry, konsekwencję w wykonywaniu założeń, pewność siebie oraz dynamikę. Wydaje mi się, że dla nich duże znaczenie mają też wartości, które są od zawsze wpisane w ten klub, zgodnie z którymi zaangażowanie i systematyczna praca jest kluczem do sukcesu. Sama Valencia też nie ma dobrej sytuacji w Eurolidze, a ich celem minimum jest dostanie się do ćwierćfinału. Chociaż nadal są w czołówce ligi krajowej, to zdarzały im potknięcia, a dodatkowo przechodzą przez zmiany w składzie. Nie są w łatwej sytuacji, a nasz zespół jest zupełnie inny, niż był w pierwszym spotkaniu, więc przed własną publicznością mamy okazję pokazać, na co nas stać.

A jak odnajdujesz się na poziomie Euroligi, gdzie rywalizujecie z najlepszymi w Europie?
Celem każdej koszykarki w Europie jest gra w Eurolidze. Ja miałam okazję grać w rozgrywkach międzynarodowych w Hiszpanii, chociaż nie spędzałam wtedy dużo czasu na parkiecie. Tutaj z każdym meczem czuję się coraz bardziej komfortowo, ciągle zbieram doświadczenie. Staram się robić wszystko, co mogę, żeby pomóc zespołowi.

Fot. Elbrus Studio
Autor: Michał Długosz