Żeńska i męska drużyna ATS-u Akanza AZS UMCS Lublin zapewniła sobie utrzymanie na zapleczu ekstraklasy. Przed panami jeszcze jedno spore wyzwanie, jakim jest start na Akademickich Mistrzostwach Europy w Ołomuńcu. O minionym sezonie i przygotowaniach do mistrzostw opowiedział kierownik zespołu Filip Grajewski.
Od zakończenia rozgrywek ligowych już trochę czasu minęło. Jakie wyciągnęliście wnioski po tym debiutanckim sezonie w 1. Lidze?
Wyciągnęliśmy takie, że aby utrzymać się na tym szczeblu ligowym, potrzebny jest bardzo duży wysiłek. Nie tylko zawodników czy trenera, ale i organizacyjny. To nam się udało, bo dziewczyny utrzymały się w przedostatniej kolejce, mężczyźni zaś w ostatniej. Do samego końca były nerwy, ale graliśmy swój niezły tenis. Mogę stwierdzić, że w drugiej połowie sezonu lepiej sportowo wyglądaliśmy. Do nowej kampanii chcemy przystąpić maksymalnie przygotowani. Ten sezon w pierwszej lidze na pewno dużo nam dał i myślę, że jako drużyna będziemy mocniejsi.
A z czego te nerwy wyniknęły u panów? Szansa była znacznie wcześniej, żeby zapewnić sobie utrzymanie.
Mieliśmy wypadki przy pracy, bo przegraliśmy i zremisowaliśmy kilka meczów. Wyciągnęliśmy z tych spotkań wnioski. Na przestrzeni całego sezonu mogę powiedzieć, że lepiej nam się grało z wyżej rankingowo rywalami, niż z tymi sklasyfikowanymi niżej. Właśnie z nimi zdarzały nam się wspomniane wypadki przy pracy. Potrafiliśmy jednak lepszym drużynom urwać punkty i na koniec zdołaliśmy się utrzymać w pierwszej lidze bez konieczności grania w meczu barażowym.
W tym ostatnim meczu mierzyliście się z Polonią, która miał aspiracje do awansu. Mimo to postawiliście się jej.
Drużyna z Kielc popełniła jeden błąd formalny i straciła punkty. Później musiała walczyć do końca, żeby liczyć się w grze o baraże do Superligi. Musieli z nami wygrać, my natomiast co najmniej zremisować. Byliśmy bardzo zmotywowani i dobrze się przygotowaliśmy przed tym starciem. Porozmawialiśmy z zawodnikami, o co gramy i że nie chcemy przedłużać sobie sezonu meczami barażowymi. Mieliśmy trochę szczęścia, trochę pecha, zresztą jak w każdym meczu. Ten wynik to było dosyć duże zaskoczenie dla wielu, ale dzięki temu udowodniliśmy, że zasługujemy na miejsce w pierwszej lidze.
Za wami także Akademickie Mistrzostwa Polski, w których panowie bronili tytułu mistrzowskiego. Wydaje się, że trochę drabinka turniejowa wam nie podpasowała.
Dokładnie, zajęliśmy w tym roku piąte miejsce, przegrywając jedynie z zespołami, które znalazły się w finale. W obu meczach mieliśmy swoje szanse, ale sporym osłabieniem była kontuzja jednego z naszych liderów. Utrzymać pierwsze miejsce jest bardzo trudno, każdy chce je odebrać. Nie udało się, ale z pewnością w przyszłym sezonie wrócimy bić się o medale.
A jak oceniasz zmagania pań, które zajęły czwarte miejsce na AMP-ach?
Dziewczyny zagrały świetny turniej i ciężko byłoby od nich czegoś więcej wymagać. Uważam, że osiągnęły najlepszy możliwy rezultat. Drużyny medalowe były wyposażone w zawodniczki regularnie grające w Superlidze na wysokim poziomie lub mające przeszłość ekstraklasową. To czwarte miejsce jest dużym sukcesem i niby najgorszym dla sportowca, ale ciężko było coś więcej osiągnąć. U kobiet ta walka o medale wydaje się trochę odleglejsza niż u mężczyzn.
Już we wtorek startują Akademickie Mistrzostwa Europy. Jakie nastroje przed tą imprezą?
To jest nasz pierwszy turniej o randze międzynarodowej. Na poprzednich edycjach poziom był naprawdę wysoki i nie było słabych drużyn. Jedziemy zebrać pierwsze doświadczenia, chcemy wygrać jak najwięcej meczów. Myślę, że dopiero przy kolejnym starcie w mistrzostwach Europy będziemy mogli wyznaczyć sobie bardziej konkretne cele.
Dla tej dyscypliny w naszym regionie będzie to spora promocja.
Chcemy być zauważalni i otwarci dla kibiców. Tenis stołowy jest piękną dyscypliną sportu. Mamy nadzieję propagować ją również poprzez otworzenie akademii dla dzieci czy amatorów. Wydaje się, że nasze sukcesy mogą w tym jedynie pomóc, więc skupiamy się na własnej pracy. Zapraszamy wszystkich do przygody, jaką jest tenis stołowy.
Fot. Elbrus Studio
Autor: Rafał Małys