Dla tenisistek i tenisistów stołowych ATS-u Akanza AZS UMCS Lublin sezon zmierza ku końcowi. Każdy punkt jest teraz na wagę złota w walce o pewne utrzymanie. Miniony weekend podsumował kierownik drużyny Filip Grajewski, który zapowiedział również, co nas jeszcze czeka do końca rundy.
Żeńska drużyna Akanzy udanie się zrewanżowała zespołowi z Nadarzyna. Zwycięstwo 7-3 cieszy, ale i pokazuje, że ta forma w końcówce sezonu wygląda obiecująco.
Zgadza się, bardzo się cieszymy z tego zwycięstwa. Tutaj muszę przyznać, że przeciwniczki nam trochę pomogły, ponieważ jedna z nich miała kontuzję. Dzięki temu trzy punkty na dzień dobry było nam łatwiej zdobyć. Była to druga wygrana z rzędu, bo ostatnio zwyciężyliśmy z Bogorią Grodzisk Mazowiecki. Także dopisaliśmy sobie cztery punkty w ostatnim czasie do tabeli. Co najważniejsze wydostaliśmy się ze strefy grającej o baraże. W niedzielę niestety przegraliśmy na wyjeździe z KTS-em Gliwice, ale jeszcze parę meczów przed nami. Jest jednak duża szansa, że kobiety utrzymają się w pierwszej lidze bez konieczności gry w barażach. Żeby to się stało, potrzebujemy jeszcze kilku punktów.
Te wyniki z wyżej klasyfikowanymi drużynami w ostatnich tygodniach robią wrażenie.
Forma dziewczyn jest w ostatnim czasie zwyżkująca, a atmosfera w drużynie też jest dobra. Zawsze jest tak, że jak się zdobywa punkty po dobrej grze, to właśnie ta atmosfera jest budowana. Dzięki temu z optymizmem patrzymy na kolejne mecze.
Ta dobra atmosfera chyba ma też odzwierciedlenie w deblach. Wcześniej brakowało w nich zwycięstw.
Na przestrzeni całego sezonu mogę powiedzieć, że deble były naszą piętą achillesową. Trudno jest nam zdobywać punkty w tych grach podwójnych. W meczu z Nadarzynem udało się zapunktować i też wynik meczu był na naszą korzyść.
Panowie co prawda bez punktów po tym weekendzie, ale zdołali się postawić rywalowi, który walczy o ligowe podium.
Drużyna z Ostrzowa po meczu z nami wskoczyła ponownie na fotel wicelidera. Jest to bardzo solidny zespół mający w składzie chociażby byłego kadrowicza Polski, z którym ciężko jest wygrać jakikolwiek pojedynek. Mecz stał na bardzo wysokim poziomie, obfitował w wiele świetnych i zaciętych wymian. Dobrze zaczęliśmy, ponieważ po pierwszych grach singlowych prowadziliśmy 3-1. Stała się jednak przykra niespodzianka, ponieważ kontuzji doznał Marcin Litwiniuk podczas pierwszych gry singlowej. Musieliśmy wziąć przerwę medyczną. Na nasze szczęście Marcin dograł ten mecz singlowy, a co więcej po bardzo zaciętym spotkaniu wygrał swój pojedynek. W grze deblowej już ta kontuzja kolana była widoczna, a drugi mecz singlowy Marcin musiał oddać przeciwnikowi już po pierwszym secie.
To jakaś poważniejsza kontuzja?
Miejmy nadzieję, że nie. Na to chwilę wygląda to tak, że możemy mieć problem w następnym meczu z wystawieniem pełnego składu. Marcin jest naszym liderem, kapitanem drużyny. Obawiam się, że nie będzie w pełni dyspozycyjny na kolejny sobotni mecz z Gliwicami u nas.
Liga zmierza już ku końcowi. Jak się na nią zapatrujecie?
Nie poszły nam poprzednie dwa mecze z najsłabszymi drużynami w lidze. Powinniśmy zdobyć w nich cztery punkty, odnosząc dwa zwycięstwa, a stało się inaczej. Mamy dwa remisy, więc dopisaliśmy sobie tylko dwa punkty po tych spotkaniach. W końcowym rozrachunku może nam brakować tego oczka lub dwóch i prawdopodobnie będziemy grali w barażach o utrzymanie w pierwszej lidze mężczyzn.
Fot. Elbrus Studio
Autor: Rafał Małys