Koniec zmagań na arenie europejskiej. Podsumowanie projektu Euroliga w Lublinie

Pierwotnie niemal nikt nie wierzył, że najlepsza liga koszykówki w Europie zawita do Lublina. Później twierdzono, że akademiczki nie będą mogły rozgrywać spotkań w Hali MOSiR. Rzeczywistość negatywnie zweryfikowała oba te stwierdzenia, a Euroliga w stolicy województwa lubelskiego stała się faktem. Polski Cukier AZS UMCS Lublin zakończył zmagania w europejskich pucharach w tym sezonie, więc przyszedł czas podsumowań.

Zdobycie przez biało-zielone tytułu mistrza Polski było sporą niespodzianką. Ze zwycięstwem w polskiej lidze wiązał się przywilej gry w najlepszych rozgrywkach europejskich. Początkowo żaden mecz nie mógł się odbyć w Hali MOSiR, a obiektem, na którym miały występować lublinianki była Hala Globus. Za sprawą działań klubu udało się przekonać FIBA, aby część rozegrać w Hali MOSiR. Pojawiały się propozycje kompromisowe, zakładające podzielenie siedmiu spotkań domowych między tymi dwoma obiektami. W trakcie sezonu, dzięki staraniom klubu oraz wsparciu pracowników MOSiR Lublin, udało się spełnić wymagania postawione przez Międzynarodową Federację Koszykówki i akademiczki mogły dokończyć sezon euroligowy we własnej hali.

To było pokłosie naszych starań, nieustannych rozmów z FIBA i pokazania, że do każdego meczu podchodzimy z ogromnym profesjonalizmem. Mogę powiedzieć ze swojej strony, że byłem osobiście na kilku meczach wyjazdowych czy to w Valencii, czy w Stambule. Hale sportowe w Valencii oraz w Saragossie to przede wszystkim zupełnie inna jakość i wielkość niż nasze obiekty. Jednak mecze w Stambule, czy w innych halach pokazują, że naprawdę organizacyjnie jesteśmy bardzo dobrym zespołem. Nie odstajemy od najlepszych klubów w Europie. To, jakie warunki spotkały naszych przeciwników, pokazały im, że w Lublinie stawiamy na koszykówkę i potrafimy ją robić – komentuje prezes AZS-u UMCS Rafał Walczyk.

Cieszymy się, że graliśmy w tych rozgrywkach, bo to jest nieocenione doświadczenie. Kibice mogli zobaczyć w Lublinie topowe zespoły. Myślę, że 50% spotkań było w naszym wykonaniu naprawdę niezłych. Zdecydowanie lepiej prezentowaliśmy się po zmianach kadrowych w drugiej rundzie, bo wtedy rzeczywiście pokazaliśmy, że możemy walczyć o zwycięstwo z wieloma zespołami. Niestety cieniem kładą się kontuzje, bo praktycznie tylko w jednym czy dwóch meczach mogliśmy wystąpić w pełnym składzie. To jest doświadczenie szczególnie dla tych młodych dziewczyn, które tak naprawdę w zeszłym roku grały jeszcze w pierwszej lidze. Tutaj mogły sprawdzić się na najwyższym poziomie europejskim, rozegrać 14 spotkań z najlepszymi. To ogranie zaprocentuje w przyszłości i mam nadzieję, że nie trzeba będzie na to długo czekać, bo liczę na to już w tegorocznych play-offach – twierdzi Krzysztof Szewczyk, trener biało-zielonych.

Lubelskie koszykarki nie miały łatwego zadania, gdyż trafiły na bardzo mocną grupę, w której musiały mierzyć się między innymi z triumfatorkami poprzedniej edycji, czyli Fenerbahce Alagoz Holding. To jedna z najlepszych drużyn w Europie i swoją dominację na kontynencie zaznacza od kilku lat. Akademiczki rywalizowały także z dwoma znanymi sobie wcześniej zespołami, czyli z Casademont Zaragoza i z LDLC Asvell Feminin. Obie drużyny wyeliminowały AZS UMCS z rozgrywek EuroCup Women kolejno w sezonach 2022/2023 i 2021/2022. Do tego gra na dwóch frontach skutkowała licznymi kontuzjami, przez co ostatecznie z 14 starć mistrzyniom Polski udało się wygrać 2.

Jasne, że nieraz zabrakło nam umiejętności czy siły, ale myślę, że nawet w tych meczach, w których ten zespół przegrywał wysoko, to nie można odmówić dziewczynom tego, że walczyły do końca. Startowaliśmy z pozycji Kopciuszka, ale myślę, że każdy, kto tu przyjeżdżał, wiedział, że zastanie zespół waleczny, który będzie chciał się pokazać z jak najlepszej strony. Oczywiście różnie to wychodziło, ale całościowo udział w Eurolidze możemy ocenić pozytywnie. Jeśli chodzi o naszą przeciętną skuteczność, to złożyło się na nią wiele czynników. W wielu meczach graliśmy w wybrakowanym składzie, tak jak w ostatnim spotkaniu z Saragossą, gdzie musieliśmy sobie radzić bez dwóch zawodniczek zagranicznych. To na takim poziomie przekłada się na ofensywę i na cały zespół. Gdybyśmy grali w pełnym zestawieniu, to na pewno ofensywne wyniki byłyby lepsze. Myślę, że to już dało się zauważyć w drugiej rundzie, kiedy częściej punktowaliśmy – mówi trener.

Musimy sobie to wszystko podsumować pod względem sportowym, finansowym czy organizacyjnym. Na pewno mogę powiedzieć z pełną odpowiedzialnością, że jestem bardzo zadowolony z części organizacyjnej. Wydawało się, przynajmniej w trakcie przygotowań, że będzie to najtrudniejszy projekt w historii AZS-u UMCS Lublin. Faktycznie w trakcie tak było. Wiele przeciwności, które stawały nam na drodze, wydawały się nie do przeskoczenia, poczynając od oświetlenia, po wyklejanie parkietu, telewizję, jakość transmisji, zabezpieczenie hoteli i obiektów, czy też całej logistyki wyjazdowej. To doświadczenie, jakie mieliśmy po EuroCupie, na pewno przyniosło ogromne korzyści. Nie ma co ukrywać, że w kwestii sportowej wiedzieliśmy, że będzie ciężko wygrać każdy kolejny mecz, nawet przez pryzmat nowych regulacji polskiej ligi, która wprowadziła ograniczenia w liczbie zagranicznych zawodników. Z perspektywy czasu szkoda kilku meczów, jak chociażby z Lyonem, gdzie mogliśmy wygrać, a zabrakło niewiele. Dziś na przykład mając cztery zwycięstwa, zupełnie inaczej by to wyglądało w tabeli. W ogólnym rozrachunku mogę powiedzieć, że była to dla nas bardzo ważna lekcja europejskiej koszykówki, która swoje owoce wyda tak naprawdę w najbliższych miesiącach, latach dla tego klubu. To ogromne doświadczenie na arenie europejskiej. Poznaliśmy najlepsze zespoły grające w Europie, mamy nowe kontakty międzynarodowe. Wyjazd do Valencii pokazał nam, że powinniśmy pojechać tam jeszcze raz kadrą trenerską, bo tamtejsza akademia jest jedną z najlepszych w Europie, jak nie na świecie, jeżeli chodzi o szkolenie dzieci i młodzieży. Jest ogromną infrastrukturą ze świetnym zapleczem szkoleniowym i renomą na cały świat – podkreśla prezes.

Euroliga 2023/2024 w zakończyła się dla lublinianek, natomiast przyszłość pozostaje sprawą otwartą. Klub zdobył nowe doświadczenie w najwyższej klasie rozgrywkowej na Starym Kontynencie i wyraża ponowną gotowość do rywalizacji z najlepszymi europejskimi drużynami. Ponadto jest świadomy tego, co będzie konieczne do walki o wyższe cele w następnych odsłonach.

Jeśli kiedykolwiek powtórzymy sukces w postaci mistrzostwa czy wicemistrzostwa Polski, to składam deklarację, że po raz kolejny będziemy robić wszystko by zagrać w Eurolidze. Wiemy, co musimy poprawić i że różnica jest ogromna, jeżeli chodzi o Euro Cup. Trzeba to wziąć pod uwagę, jeśli realnie chce się powalczyć o wyjście z grupy. To doświadczenie zaprocentuje w przyszłości i jeżeli będzie taka szansa, to nie zamykamy sobie żadnych dróg, tylko mówimy otwarcie: Tak, chcemy po raz kolejny grać w Eurolidze w przyszłości. Miasto Lublin, Województwo Lubelskie i generalnie nasz region pokazał, że jesteśmy na to gotowi – zapewnia prezes Walczyk.

Trzeba mieć szerszy i bardziej doświadczony skład oraz trochę szczęścia, szczególnie w kontekście unikania urazów. Na przykładzie zespołu z Polkowic widać jak ciężko gra się w Eurolidze, który ma szeroki skład, wiele zawodniczek zagranicznych, reprezentantki Polski, a też nie był w stanie awansować do czołowej ósemki. Tam już naprawdę spotykają się najlepsze zespoły w Europie i każde zwycięstwo jest sukcesem – dodaje trener Szewczyk.

Zachęcamy Państwa do rozliczenia swojego PIT-u z AZS-em UMCS Lublin i przekazania nam swojego 1,5% podatku. Wasze wsparcie pomaga nam rozwijać klub i pisać kolejne piękne rozdziały historii jego funkcjonowania.

KRS: 000056079

Swój PIT możesz rozliczyć przy naszej pomocy. Dowiedz się więcej.

Fot. Elbrus Studio
Autor: Michał Długosz