Nie tak miał wyglądać powrót do rozgrywek EuroCup. Ekipa Polski Cukier AZS UMCS Lublin uległa na własnym terenie Pananthinaikosowi A.C. 38-51.
Trzeba wprost powiedzieć, że spotkanie pod względem skuteczności nie stało na wysokim poziomie. Oba zespoły miały problemy z wykańczaniem akcji, a to sprawiało, że wynik na tablicy zmieniał się powoli. Prowadzenie lubliniankom dała Olga Trzeciak, która trafiła zza łuku (5-4), a różnicę po chwili powiększyła Nia Clouden (7-4). Skuteczne wjazdy pod obręcz w wykonaniu Panathinaikosu sprawiły, że to goście prowadzili po pierwszej odsłonie (9-11). Do remisu 11-11 doprowadziła Anna Wińkowska, ale gospodynie długo się nie nacieszyły odrobieniem strat. Zespół z Grecji poczuł się pewniej na boisku i zanotował serię trafień z rzędu (11-20). W lubelskiej ekipie przewagę punktową starała się stopić Natasha Mack dzięki trafieniu spod obręczy oraz precyzyjnym rzutom osobistym (15-22). Do przerwy przewaga nadal utrzymywała się po stronie gości (15-28).
Drugą połowę dobrze zaczął amerykański z Lublina, bo Mack wykorzystała okazję ,,2+1″, a po chwili wynik poprawiła Clouden (20-28). Niestety rywalki szybko na to odpowiedziały i ponownie odskoczyły (20-38). Lubelski zespół do walki poderwała jeszcze Clouden, a wtórowała jej w tym Emilia Kośla i ostatnią odsłonę rozpoczęliśmy przy stanie 30-43. Dobrym wjazdem pod obręcz popisała się Kośla, a zza linii łuku odpaliła się Aleksandra Stanaćev (38-49). To nie wystarczyło, bo po końcowej syrenie tablica wyświetlała rezultat 38-51. Tym samym akademiczki przegrały swój inauguracyjny mecz w europejskich pucharach.
Myślę, że zdecydowanie zabrakło nam energii w tym meczu. W pierwszej połowie było to bardzo widoczne. W drugiej było już lepiej, bo zaczęłyśmy biegać i bronić. Gdzieś tam goniłyśmy ten wynik, ale zabrakło czasu i nie udało się. Uważam, że nie wyszłyśmy na to spotkanie zmotywowane tak, jak to powinno być i to zaważyło – tłumaczy Emilia Kośla, koszykarka Polski Cukier AZS UMCS Lublin.
To był pierwszy mecz, który w dodatku był niezwykle trudny dla obu zespołów. Zagrałyśmy dobrze w defensywie i to zaważyło na naszym zwycięstwie. Nie możemy się już doczekać rewanżu – podsumowuje Dionysia Alexandri, zawodniczki Pananthinaikosu.
Gratuluję rywalkom zdecydowanego i zasłużone zwycięstwa. Ciężko cokolwiek powiedzieć o tym meczu, jeżeli z 27 rzutów trafia się 4. Trudno jest w takim wypadku o dobry wynik. Zabrakło nam siły i świeżości. Potrzebujemy graczy, bo nie da się grać cały sezon w ósemkę. Nie raz będzie to tak wyglądało, bo Mack czy Stanaćev nie są w stanie grać co mecz na takim poziomie – komentuje szkoleniowiec gospodyń Krzysztof Szewczyk.
W pierwszej kolejności chciałabym podziękować zespołowi z Lublina za to spotkanie. Wiedzieliśmy, że Lublin jest mocną drużyną, więc narzuciliśmy wolniejsze tempo i chcieliśmy grać twardo w obronie. Naszym celem było także zatrzymać najskuteczniejsze zawodniczki rywalek. Cieszymy się z tego zwycięstwa, bo grupa jest naprawdę wymagająca. W każdym starciu będziemy walczyć do ostatnich sekund – wyjaśnia Eleni Kapogianni, szkoleniowiec zespołu gości.
Polski Cukier AZS UMCS Lublin – Panathinaikos A.C. 38-51 (9-11, 6-17, 15-15, 8-8)
AZS UMCS: Mack (12), Clouden (11), Kośla (5), Stanaćev (3), Trzeciak (3), Ziętara (2), Wińkowska (2), Zając, Kuczyńska, Nassisi, Paulsson-Glantz (DNP).
Panathinaikos: Reed (21), Alexandri (10), Pavlopoulou (9), Potter (4), Kotoula (2), Sotiriou (2), Bountouri (2), Theodoromanolaki, Chairistanidou.
Fot. Elbrus Studio
Autor: Rafał Małys