Sofia Ennaoui gościem specjalnym na treningu w nowo powstałej Akademii

Na początku tygodnia AZS UMCS Lublin poinformował o utworzeniu Akademii Lekkiej Atletyki, która ma na celu szkolić przyszłych sportowców. Ci którzy zapisali się już na samym starcie mieli okazję w sobotę wziąć udział w treningu inauguracyjnym. Pierwsze zajęcia poprowadziła dobrze znana lubelskim kibicom Sofia Ennaoui.

Klub tworzy dla dzieci lekkoatletyczną Akademię. Jak oceniasz taką inicjatywę?
Bardzo się z tego cieszę, bo uwielbiam lekkoatletykę. Jest to mój sposób życia i coś, co robię każdego dnia. Super, że młodziutkie dzieciaki garną się do lekkiej atletyki i będziemy mieli swoich następców. Dla mnie jest to naprawdę wielki moment i jestem wdzięczna, że mogłam być na pierwszym tego typu treningu.

Patrząc na te dzieci, zaczynające swoją przygodę ze sportem, widzisz samą siebie z przeszłości?
Tak, byłam właśnie małym dzieciakiem, który miał aspiracje. Śledziłam zmagania wielkich lekkoatletów nie tylko w Polsce, ale też na świecie. Widok dzieciaków, które garną się do sportu, cieszy każdego sportowca. Młodzi nie siedzą w domach, tylko aktywnie spędzają ten czas.

Przez ten okres pandemiczny dzieci jednak przyzwyczaiły się do biernego trybu życia.
Dokładnie, więc chapeau bas (red. czapki z głów), że dzieciaki przychodzą na stadiony. A jak zachęcić dzieci do sportu? No właśnie takimi akcjami jak te. Żeby pokazywać, że sportowcy to są tak naprawdę normalni ludzie. Każdy z nas, nawet ja, zaczynał od takich zajęć jak te. One mi pokazały, że mogę do tego zawodowego sportu trafić.

Jesteś wzorem dla dzieci, więc pewnie niejedno zastanawia się jak osiągnąć taki sukces jak ty?
Na pewno ciężka praca, systematyka i miłość do uprawiania danej dyscypliny sportu. To powoduje, że zawodnicy zostają latami w lekkiej atletyce i w końcu jak się ciężko pracuje, to ten sukces zawsze przychodzi.

Za tobą bardzo długa przerwa od startów, a mimo to mocno dałaś o sobie znać w tym sezonie. Jak udało ci się to osiągnąć?
Nie było to łatwe. W końcu ten rozbrat z lekką atletyką trwał tak naprawdę 20 miesięcy. Wcześniej miałam tę samą kontuzję, która wykluczyła mnie ze startu na mistrzostwach świata w Doha. To pokazuje, że jak się czegoś bardzo chce i ma się marzenia, to nie ma opcji, że się nie uda. Mocno wierzyłam w swój powrót do lekkiej atletyki i w to, że to co najlepsze jeszcze przede mną. I tak właśnie się dzieje.

Bardzo brakowało tych startów?
Bardzo. Szczególnie, że tych emocji, które są na zawodach sportowych, nie da się zastąpić innymi aktywnościami. Cieszę się, że wróciłam do swojego środowiska. Sama to określam, że wróciłam do świata, który sprawia mi ogromną przyjemność. Czuję się tu jak ryba w wodzie.

Biegasz na długich, ale także na średnich dystansach. Duża jest różnica w formie przygotowania do startu?
Tak, dlatego też w ostatnich latach specjalizuje się w biegach tylko do 1500 metrów. W biegach średnich nie jest potrzebna jedynie wytrzymałość, ale również siła i szybkość. Mam takie wrażenie, że to jest to zabójcze połączenie. To nie jest tylko tak, że musimy robić wytrzymałość, ale tak naprawdę te treningi opiewają w wiele aspektów siłowych. Jest on bardzo ciekawy. Nie ma monotonii, nie ma tak, że faktycznie biega się sporo w terenie czy na stadionie, ale są też takie fajne takie przerywniki.

A kiedy odpoczywasz? Za tobą już sporo startów w sezonie, a teraz jeździsz na spotkania po całej Polsce.
Tak naprawdę to odpoczywam śpiąc. Faktycznie tych podróży w ostatnich tygodniach jest sporo, ale z drugiej strony nie ukrywam, że w ten sposób starałam się zawsze wypełniać swoje obowiązki. W przerwie między sezonami to jest dla mnie czas, żeby móc się spotykać z takimi małymi dzieciakami. Pokazuję im, że sport jest piękny i jest to naprawdę fajna życiowa przygoda.

Po tak udanym sezonie wyznaczasz sobie jakieś kolejne cele?
Na pewno wyższe niż w poprzednim sezonie. Chciałabym powalczyć o medal na mistrzostwach świata. Uważam, że nie będzie to za odważne jeśli tak powiem z tego względu, że na tegorocznych mistrzostwach globu byłam piąta. To już jest bardzo blisko do podium, więc dlaczego nie podjąć rękawicy i nie powalczyć o najwyższe laury na świecie.

Fot. Elbrus Studio
Autor: Rafał Małys