Karol Kowalewski: Zmiany będą i muszą być, bo sezon nie zakończył się sukcesem

Polski Cukier AZS UMCS Lublin zakończył sezon, ale Klub jest już myślami przed nową kampanią. O ostatnich miesiącach i nowych celach porozmawialiśmy z trenerem Karolem Kowalewskim.

Przejąłeś zespół w trakcie sezonu, więc miałeś bardzo mało czasu. Po rundzie zasadniczej był niedosyt?
No na pewno. Zawsze jest gdzieś tam niedosyt, bo każdy chce wygrywać, każdy chce być jak najwyżej. Myślę, że w meczu z Gdynią byliśmy jeden rzut z 10 metrów od zwycięstwa z liderem rozgrywek. Uważam, że mecz ze Ślęzą kompletnie nam nie wyszedł i to jest coś, co może delikatnie boli z perspektywy czasu. Dzisiaj wydaje mi się, że ten rozdział jest zamknięty. Rozegraliśmy mecze z Gorzowem, który okazał się lepszym zespołem i trzeba to zaakceptować.

W Lublinie na tej konferencji powitalnej powiedziałeś: ,,Mam nadzieję, naszą rękę będzie widać tak w play-offach”. Czy zatem na parkiecie w tych starciach z Gorzowem widziałeś taką drużynę, jaką chciałbyś widzieć?
Myślę, że na pewno były przynajmniej dwa takie mecze. Mówię oczywiście o drugim i ostatnim. Zazwyczaj naszą mocną stroną była obrona, bo przez ostatnie lata w Polkowicach ta nasza obrona statystycznie zawsze była najlepsza. Tutaj faktycznie to nie funkcjonowało tak, jakbym chciał, żeby to funkcjonowało. Z tą naszą ręką mógłbym się kłócić, że nie do końca była ją widać. Myślę, że to jest rzecz, której mocno nam zabrakło.

Mieliście przewagę parkietu, rywalki natomiast były osłabione. Z czego wynikły te problemy w pierwszym meczu z Gorzowem?
Trzeba pamiętać, że my też byliśmy osłabieni, a obecność Olgi Trzeciak bardzo dużo zmienia w tym zespole. Jest zawodniczką, która w tej polskiej rotacji jest bardzo istotna i otwiera dużo innych opcji. Musieliśmy zacząć grać zupełnie inaczej na tak zwany small ball, czyli używać czterech zawodniczek obwodowych i tylko jednej zawodniczki wysokiej. Zespół z Gorzowa, dzisiaj trzeba powiedzieć to szczerze, ma najwięcej jakości w Polsce, szczególnie na tych pozycjach obwodowych. W tym pierwszym meczu nie dość, że wyszła ich jakość, to także doświadczenie w takich meczach. Nam delikatnie przeszkodziła presja, którą gdzieś tam dziewczyny sobie dorzuciły na głowę. To nie jest normalny mecz, w którym u siebie wyrzucamy 26 piłek „w krzaki” i tak naprawdę podajemy rękę zespołowi z Gorzowa. Tutaj głównie upatruję przyczyny tej porażki.

Ty teraz tak psychicznie po sezonie odpoczywasz, czy już jesteś myślami przed tym kolejnym sezonem?
Powiem szczerze, że ciężko odpoczywać. Wiadomo, że każdy pracuje i ciężko nawet skasować głowę do końca, póki ten sezon trwa. Myślę, że to jest też moment, w którym jesteśmy delikatnie do przodu w stosunku do tych zespołów, które dzisiaj grają dalej i możemy myśleć o ruchach transferowych. Na pewno to jest moment, który nie warto przespać. Wręcz przeciwnie, trzeba gdzieś tam zacisnąć zęby i trochę popracować, żeby ewentualnie tego spokoju mieć trochę więcej już przed samym sezonem.

W Polkowicach z reguły ten trzon zespołu zostawał, w Lublinie natomiast przyzwyczailiśmy się do rewolucji kadrowych po sezonie. Czego możemy się spodziewać w tym roku?
Jest jeszcze chwila, żeby odpowiedzieć szczerze na to pytanie. Oczywiście bardzo ważne są uwarunkowania budżetowe. Faktycznie ja zawsze byłem zwolennikiem tego, żeby dużą część zespołu zostawiać, bo ten kręgosłup jest bardzo ważny. Ta współpraca jest niezwykle istotna, więc jeżeli jest chęć tej współpracy, to zawsze te dwie strony się dogadają. Jeżeli chodzi o ten zespół, nie ukrywam, że to nie był zespół budowany przeze mnie. Wiemy, w jakich okolicznościach przejęliśmy drużynę, więc te rozmowy się toczą. Ja nie chcę powiedzieć, że będzie stuprocentowa rewolucja, bo byłoby to głupotą. Oczywiście zmiany będą i muszą być, bo sezon nie zakończył się sukcesem. Oczywiste jest to, że te zmiany będą musiały zajść.

Klub ma aspiracje, żeby kolejny rok z rzędu grać w europejskich pucharach?
Ja myślę, że to jest bardzo istotne z perspektywy rozwoju klubu. Trzeba pamiętać o tym, że puchary to wielki magnes dla zawodniczek zagranicznych. To powoli staje się także magnesem dla zawodniczek z Polski, bo nasza liga jest bardzo krótka i tych meczów jest mało. Ja szczerze nie wyobrażam sobie grać tylko i wyłącznie w polskiej lidze. Klub, my jako trenerzy i zarząd zrobi wszystko, żebyśmy w tych pucharach występowali i pokazywali się z jak najlepszej strony. Może kibice tutaj trochę inaczej do tego podchodzą, ale ten sezon w Eurolidze, który miał Lublin, zdecydowanie pomógł. Mimo że może nie był zakończony sukcesem, ale zdecydowanie pomógł, jeżeli chodzi o rozpoznawalność marki. Dzięki temu dzisiaj możemy rozmawiać z zawodniczkami, które wiedzą, z jakiego miasta jest AZS UMCS.

Fot. Elbrus Studio
Autor: Rafał Małys