Nie tak miało wyglądać zakończenie sezonu zasadniczego przez Pszczółki. Lublinianki przegrały u siebie z nie walczącą już o nic Ślęzą Wrocław 69-84. Akademiczki na własne życzenie straciły trzecie miejsce i do fazy play-off przystąpią z czwartej pozycji.
Początek meczu z pewnością nie był taki, jak wyobrażały sobie miejscowe. Po upływie pięciu minut to Ślęza prowadziła w Lublinie 13-5. Wyróżniającymi się postaciami w zespole z Dolnego Śląska były Anna Jakubiuk i Alesia Sutton. Obie zdobyły do tej pory po cztery oczka. Z kolei u Pszczółek kulała skuteczność z otwartych pozycji rzutowych, w tym w próbach za trzy. Żadna z nich nie zakończyła się powodzeniem. Trener Krzysztof Szewczyk poprosił o czas. Po nim trafiły Martina Fassina i Morgan Bertsch, co wlało trochę optymizmu w serca sympatyków Lublina (9-13). Szybko odpowiedziała Ślęza, która nie zamierzała odpuszczać. Gdy trafiła Stephanie Jones zawodniczki trenera Arkadiusza Rusina miały już dziesięć oczek zapasu (13-23)! Tylko błysk Ilarii Milazzo sprawił, że po pierwszej kwarcie aż tak źle dla gospodyń nie było, które co prawda przegrywały, ale różnicą nie dziesięciu a sześciu oczek… Druga odsłona zaczęła się od punktów Emilii Kośli, której pojawienie się na parkiecie wydawało się powiewem świeżości. Po nie trafiła Bertsch (21-25). W szeregach rywalek znać o sobie dały Dedić i Jones. Sytuacja dla miejscowych zaczęła robić się faktycznie niebezpieczna (25-36). Trener Szewczyk musiał poprosić o przerwę. Po niej po raz pierwszy akademiczki trafiły „za trzy”. A konkretnie Jennifer O’Neill (28-36). Ale na przyjezdnych nie zrobiło to najmniejszego wrażenia. Wrocławianki niesamowicie nakręcały się po każdej udanej akcji. Pytaniem było, czy wystarczy im sił, aby grać na takiej intensywności, mając zdecydowanie węższą ławkę od Lublina. Na dwie minuty przed zejściem do szatni tablica wyników pokazywała 34-47. Dwójka Jones‐Sutton prowadziła Ślęzę do dużej niespodzianki w Lublinie. W ekipie miejscowych dobrze spisywała się Karolina Poboży, ale mimo to do przerwy było 40-53.
Trzecia odsłona w dużym stopniu przypominała to, co oglądaliśmy w dwóch poprzednich. Ślęza dalej grała sobie, a Pszczółki nie potrafiły zmniejszać strat. Co prawda, te się też nie zwiększały, ale było to marnym pocieszeniem dla akademiczek. Najlepszymi strzelczyniami po obu stronach po trzech odsłonach były Jones (24) i Bertsch (17). Wynik wyglądał następująco: 55-68. Ostatnia część meczu nie była przełomowa. W Lublinie wygrała drużyna lepsza pod każdym względem: rzuty „za trzy”, „rzuty za dwa” czy zbiórki. W innych środowych meczach Basket Bydgoszcz uległ Arce, a Enea Gorzów Wielkopolski pokonała CCC Polkowice. Tabela TUTAJ.
Po zeszłotygodniowym meczu w Poznaniu, zagraliśmy kolejne bardzo słabe spotkanie. Po treningach wydawało się, że gra będzie wyglądać lepiej, ale to nie miało żadnego przełożenia na mecz. Mamy tak naprawdę tydzień do play-offów. Bardziej niż co innego, trzeba poprawić sferę mentalną. Wychodzi trochę taki brak doświadczenia. Doświadczone zawodniczki muszą wziąć więcej odpowiedzialności na swoje barki. Z taką grą, mimo przewagi parkietu, nie jesteśmy faworytem w starciu z Bydgoszczą – komentuje trener Pszczółki, Krzysztof Szewczyk.
Po najsłabszym meczu sezonu, jaki kilka dni temu rozegraliśmy z Gorzowem, dzisiaj widzieliśmy zupełnie odmieniony zespół. Chciałbym znać przyczynę takich zdarzeń, ale przez cały sezon jej nie poznałem. Miłym akcentem kończymy te rozgrywki. W tej chwili musimy myśleć o tym co poszło w nich nie tak. Dzisiejsze spotkanie to dobra nagroda na długą podróż dla dziewczyn. Ja z kolei muszę się zastanowić, dlaczego pierwszy raz od piętnastu lat nie ma mnie w play-offach – mówi trener Ślęzy, Arkadiusz Rusin.
Pszczółka Polski Cukier AZS UMCS Lublin vs 1KS Ślęza Wrocław 69-84 (17-23, 23-30, 15-15, 14-16)
Pszczółka: Bertsch (19), Fassina (10), Poboży (9), Milazzo (8), O’Neill (7), Sklepowicz (6), Kośla (5), Duchnowska (3), Pavel (2), Niedźwiedzka, Trzeciak.
Ślęza: Jones (26), Sutton (24), Dedić (17), Jakubiuk (10), Tyszkiewicz (4), Dobrowolska (3), Jasińska, Poleszak, Puter (DNP).
fot. Michał Piłat
Autor: Kamil Wojdat