Paweł Porzucek: Byliśmy jedną z największych niespodzianek, jak nie sensacją, tych mistrzostw

Rywalizacja w tegorocznej edycji Akademickich Mistrzostw Polski powoli dobiega końca. W tym roku nie zabrakło fantastycznych wyników, ale w naszej pamięci zapisał się szczególnie niedawny sukces piłkarek nożnych. Drużyna Pawła Porzucka sięgnęła po historyczne srebro, a o drodze po medal opowiedział nam sam trener.

Mija już tydzień od historycznego sukcesu piłkarek nożnych UMCS-u. Emocje nadal są w was żywe?
Długo jeszcze będą żywe, bo był to nieoczekiwany medal. Byliśmy jedną z największych niespodzianek, jak nie sensacją, tych mistrzostw. Myślę, że do przyszłego roku akademickiego będziemy tym wynikiem żyli, dopóki nie rozpoczniemy kolejnego sezonu i przygotowań najpierw do mistrzostw Polski w futsalu, a potem do mistrzostw w piłce nożnej siedmioosobowej.

Kiedy po raz pierwszy przeszła wam myśl, że to podium rzeczywiście jest osiągalne?
Wiara i nadzieja są zawsze, natomiast takie zielone światełko pojawiło się, kiedy przystępowaliśmy do meczu ćwierćfinałowego. Nie wiedzieliśmy na początku tych mistrzostw, na jakim etapie je zakończymy. Wiadomo, że chcieliśmy zajść jak najdalej, ale wszystko zależy od wielu czynników. Nie tylko dyspozycji fizycznej czy technicznej zawodniczek, ale też od takich rzeczy jak szczęście, układ tabeli, przeciwników. Takie światełko, które dawało nam nadzieję na sensacyjny wynik, pojawiło się przed meczem ćwierćfinałowym z Olsztynem.

Można chyba powiedzieć, że ten mecz ćwierćfinałowy to było dla was dopiero rozpoczęcie mistrzostw. Patrząc na wyniki poprzednich spotkań, rywale nie zawiesili aż tak wysoko poprzeczki.
Nie zawiesili, ale do każdego przeciwnika podchodziliśmy z takim samym zaangażowaniem i w takiej samej formie. Szanowaliśmy wszystkich rywali, graliśmy od pierwszej do ostatniej minuty w jednolity sposób na wysokim pressingu i na wysokiej intensywności. Graliśmy non stop w jednakowy sposób, ale też mieliśmy ku temu możliwości. Pod kątem motorycznym oraz technicznym skład był bardzo wyrównany, więc wszystkie zawodniczki grały niemal równo i każda dawała dużo jakości. To było właśnie naszą najmocniejszą stroną. Być może poza UJ-otem oraz UAM-em nie było takiego zespołu, który miał tyle jakościowych piłkarek. Każda zawodniczka, która wchodziła na zmianę, dawała dużą jakość i śmiało mogła zastąpić koleżankę, która schodziła odpoczywać w danym momencie.

Jak w fazie pucharowej wyglądała ta droga po medal?
Z perspektywy ławki trenerskiej było wyjątkowo spokojnie, bo widziałem duży potencjał w zespole. Uważam, że nie mieliśmy jakiegoś słabego momentu w tych mistrzostwach, który mógłby spowodować, że odpadniemy. W meczu ćwierćfinałowym przegrywaliśmy 0-1, ale w przerwie powtarzałem dziewczynom, że to tylko kwestia czasu. Mieliśmy dużo zmian i wiedzieliśmy, że fizycznie wytrzymamy, a nasi rywale nie i tak też się stało. Szybko zdobyliśmy bramkę kontaktową i po chwili trafiliśmy na 2-1. W pełni kontrolowaliśmy grę do końca, mogąc ten wynik jeszcze podwyższyć. W półfinale też mieliśmy zdecydowaną przewagę, ale taki nieszczęśliwy rzut karny spowodował niepotrzebne nerwy. Cały czas jednak wierzyliśmy, byliśmy mocni psychicznie, bardzo zaangażowani, ale przede wszystkim byliśmy zespołem, a nie zbiorem indywidualności. To zadecydowało o tym, że awansowaliśmy do finału. Może powiem nieskromnie, ale w finale, gdyby jeszcze parę minut ten mecz potrwał, mogliśmy go przechylić na swoją szalę. Z każdą kolejną minutą fizycznie wyglądaliśmy dobrze, natomiast nasi przeciwnicy coraz gorzej.

Dosyć ciekawa zbieżność, bo przed rokiem również mistrzostwa kończyliście spotkaniem z UAM-em. Stawka jednak była dużo mniejsza.
Generalnie UAM to jest klasowy zespół. Nie zapominajmy, że ten skład, który występował na tym turnieju, kilka miesięcy wcześniej zwyciężył w Akademickich Mistrzostwach Polski w futsalu. Przystępując do starcia finałowego z nimi, mieliśmy obawy, bo ten mecz mógł w dwie strony się zakończyć. Obawialiśmy się, czy przegramy na początku, czy będziemy godnie rywalizować. Okazało się, że początek był słabszy w naszym wykonaniu, ale z każdą kolejną minutą nasza wiara i siła rosły. Mieliśmy okazje, żeby przechylić szalę na swoją korzyść.

Zawodniczkom ciężko jest się przestawić z hali na murawę?
Kilka zawodniczek w moim zespole reprezentuje barwy drugoligowego KKP Unia Lublin. Tam z kolei jest piłka nożna 11-osobowa. Akademickie Mistrzostwa Polski są rozgrywane na połowie boiska trawiastego bądź ze sztuczną murawą. Także to jest jakaś tam forma pośrednia między Orlikiem, a piłką nożną jedenastoosobową. Czy ciężko jest się przestawić? Nikt nie trenuje tego w Polsce, także te kilka treningów, które prowadzimy, dają taką niepewność. Aczkolwiek po naszym zespole widać było, że czuliśmy się dobrze od pierwszego meczu, także dziewczyny chyba szybko się przestawiły.

Wiemy, że do akademickich mistrzostw mogą przystępować jedynie zawodniczki ze statusem studentek. Czy w związku z tym ciężko jest budować zespół, który regularnie będzie się bił o najwyższe cele?
Jest to spore wyzwanie, bo z każdym rokiem ktoś odchodzi, ktoś nowy przychodzi. Ja ten zespół buduję od 3-4 lat i to widać po naszych wynikach. Chyba w tym roku żadna zawodniczka nie kończy studiów i pewnie ktoś nas jeszcze wzmocni, bo takie głosy do mnie dochodzą. Z drugiej strony wiem, że w kilku zespołach era piłki nożnej akademickiej dobiega końca, także tutaj upatrujemy nadziei. Zresztą same dziewczyny powtarzają, że jest szansa, żebyśmy powalczyli o coś więcej, bo tak naprawdę niewiele zabrakło. Ten apetyt urósł do takich rozmiarów, że wiele zawodniczek, mimo ogromnego sukcesu, kończyło mecz finałowy z płaczem, bo brakowało nam naprawdę niewiele.

W takim razie życzę powtórzenia sukcesu w przyszłym roku, a może nawet jego przebicia.
Bardzo dziękuję. Liczę, że uda się stworzyć kolektyw, tak jak w tym roku, i powalczymy na miarę naszych możliwości. O to chodzi, żebyśmy skończyli mistrzostwa na tym miejscu, na które nas stać. Ja też troszkę podchodzę do tego symbolicznie. W futsalu nam się nie udało, bo zadecydował tam jeden moment w meczu ćwierćfinałowym, gdzie bramkarka dostała czerwoną kartkę. Gdyby nie to, to pewnie byśmy już w futsalu osiągnęli ogromny sukces. Odrobiliśmy to jednak w piłce nożnej siedmioosobowej.

Fot. Nicole Krauze/AMP w piłce nożnej kobiet
Autor: Rafał Małys