Siatkarki AZS UMCS Volley Lublin przegrały u siebie z ligowym sąsiadem. PMKS Nike Węgrów pokonał akademiczki 3-2 i tym samym przerwał ich serię sześciu spotkań bez porażki.
Mecz na szczycie, a jego przebieg jedynie potwierdził, że mierzyły się ze sobą dwie ekipy z górnej części tabeli. Przyjezdne świetnie operowały blokiem, natomiast gospodynie stawiały na szybkie kończenie akcji. Drużyny dobrze się prezentowały, a remis 10-10 można nazwać sprawiedliwym dla obu zespołów. Na dwa oczka lublinianki odskoczyły, gdy na zagrywce pojawiła się Eliza Boryc-Jackowska. As serwisowy w jej wykonaniu pozwolił akademiczkom być krok przed rywalkami (13-11). Kolejne serwy po stronie lubelskiej nie były już tak skuteczne. Piłka lądowała na siatce bądź za linią autu, a w tym czasie siatkarki z Węgrowa wyrównały (19-19). Bohaterką końcówki śmiało można okrzyknąć Martynę Dzidę. Punkty, które zdobyła z serwisów, a także po indywidualnym wykańczaniu akcji pozwoliły zielono-białym wygrać pierwszą odsłonę 25-20. Druga część nie zaczęła się najlepiej dla podopiecznych Bartosza Jesienia, bo gospodynie od początku musiały gonić wynik. Odrabianie strat dużo im nie zajęło. Do wyrównania 5-5 doprowadziła Dzida, a chwilę później ta sama zawodniczka podwyższyła wynik na 8-5. Miejscowe przewagę punktową utrzymywały przez większość seta, ale błędy w końcówce zaprzepaściły szanse na zwycięstwo. Przeciwniczki najpierw wyrównały (20-20), a następnie po zaciętej rywalizacji wygrały na przewagi 27-25.
Podopieczne Roberta Kupisza wyraźnie odżyły po pierwszym wygranym secie. Po zmianie stron rozpoczęły budowanie swojej przewagi na parkiecie. W żadnej z poprzednich odsłon nie była ona tak wyraźna, a wynik 6-11 mógł napawać gości optymizmem. Jak się później okazało utrzymały swoją pięciopunktową zaliczkę, bo wygrały 25-20. Lublinianki nie poddały się tak łatwo. W kolejnej części sprawy w swoje ręce wzięła kapitan zespołu Natalia Gieroba i to właśnie po jej mocnym uderzeniu zespół z Lublina prowadził 4-1. Lubelskie siatkarki odpowiedziały pięknym za nadobne, bo teraz to one były zdecydowanymi liderkami na parkiecie. Ponownie swoje mocne wykończenie zaprezentowała Dzida, a po tym uderzeniu akademiczki prowadziły 16-8. Oprócz skutecznych ataków, należy również wyróżnić dobre bloki w wykonaniu miejscowych, które uprzykrzały grę rywalkom. Jeden z nich efektownie zatrzymał atak gości w końcówce (21-11). Ostatecznie zielono-białe wygrały 25-15 i szykowały się do tie-breaka. W nim ponownie odbył się jednostronny pojedynek, ale stroną dominującą były jednak zawodniczki z Węgrowa. Wystrzegły się błędów z poprzednich odsłon i karciły miejscowe za każdą chwilę zawahania. To pozwoliło im zwyciężyć w piątym secie 15-11, a w całym meczu 3-2.
Zabrakło tak naprawdę niewiele. Może nie umiejętności, ale chłodnej głowy w końcówkach. Właśnie w nich przytrafiało nam się sporo błędów. To był mecz na wysokim poziomie, w którym o zwycięstwie decydowały małe detale. Plan na to spotkanie dobrze funkcjonował co było widoczne w naszej grze blokiem. Jeżeli chodzi o nasze rywalki to zaimponowały nam swoja siłą w ataku. To było bardzo wyrównane spotkanie – podsumował spotkanie trener AZS UMCS Volley Lublin, Bartosz Jesień.
AZS UMCS Volley Lublin-PMKS Nike Węgrów 2-3 (25-20, 25-27, 20-25, 25-15, 11-15)
AZS: Hochołowska, Duma, Jackowska-Boryc, Wełna, Ligienza, Gieroba, Dzida, Chadała, Elko, Urbańska, Kowalczyk, Kostur, Kłuś, Romaniuk
Fot. Michał Piłat
Autor: Rafał Małys