W meczu 2. kolejki rozgrywek 1. Ligi Piłki Ręcznej Kobiet zawodniczki MKS AZS UMCS Lublin przegrały ze szczypiornistkami AZS AWF Warszawa 22-30.
To był bardzo nieudany początek spotkania w wykonaniu lublinianek, które przez 18 minut nie potrafiły pokonać bramkarki rywalek. Alicja Klarkowska wyczyniała prawdziwe cuda między słupkami swojej bramki. Niemoc gospodyń przełamała dopiero Sara Leebe z rzutu karnego. Ale strata była już ogromna (1-9). Ostatecznie zespoły udały się do szatni przy wyniku 7-14. Po zmianie stron na parkiet wybiegła jakby odmieniona drużyna z Lublina. Zaledwie trzech minut potrzebowały zielono-białe aby zdobyć cztery gole z kolei! Po trafieniu Nadii Chodoń zrobiło się już tylko 11-14. Przyjezdnych pobudziło trafienie Jagody Lasek (11-15). Od tego momentu warszawianki ponownie zaczęły kontrolować mecz, ostatecznie wygrywając go 30-22.
To kolejny nasz mecz, w który wchodzimy bardzo źle. W Radomiu była podobna sytuacja, z tym że tam rywalki nie wykorzystały naszej niemocy. AWF z kolei wykorzystał tę niemoc bardzo dobrze. Szukamy przyczyny, dlaczego tak źle zaczynamy spotkania. Drugą połowę zaczęliśmy już inaczej. Zmieniliśmy system co się początkowo opłaciło. Jednak pojawił się kolejny przestój, zabrakło chłodnej głowy. Porażka nic nie zmienia, nadal chcemy zakończyć sezon w pierwszej trójce – komentuje trener MKS AZS UMCS Lublin, Patryk Maliszewski.
Zagraliśmy świetny mecz, poza pięcioma minutami w pierwszej i pięcioma minutami w drugiej połowie. Jestem zadowolony z postawy mojego zespołu w tym spotkaniu. W ubiegłych latach często raz wygrywał Lublin, raz my. Liczę, że w tym będziemy górą w obu starciach – komentował trener AZS AWF Warszawa, Paweł Kapuściński.
MKS AZS UMCS Lublin vs AZS AWF Warszawa 22-30 (7-14)
fot. Michał Piłat
Autor: Kamil Wojdat