Magdalena Ziętara: Cały czas naszym celem jest awans do pierwszej czwórki

Ostatnie tygodnie są ciężkie dla mistrzyń Polski. O tym, jak przełamać złą passę i wrócić na dobre tory opowiedziała kapitan Magdalena Ziętara. Zapraszamy do przeczytania rozmowy z zawodniczką.

Na początek chciałbym Cię zapytać o Twoje zdrowie. Trener wspominał wcześniej, że byłaś zmuszona grać z kontuzją. Czy ten uraz dalej ci doskwiera?
Tak, to jest kontuzja, której w trakcie sezonu nie uda się wyleczyć, więc oszczędzam tę nogę, na ile jest to możliwe. Czasem mam odpuszczone niektóre ćwiczenia, żeby móc bezpiecznie grać do końca sezonu. Prawdopodobnie przed świętami będę miała mniejsze zabiegi, żeby te objawy załagodzić, ale na pewno nie jest tragicznie. Przerwa kadrowa też mi dużo dała, bo odpoczęłam przez prawie dwa tygodnie, więc mam nadzieję, że wszystko pójdzie w lepszą stronę. W każdym razie nie jest to uraz, który wykluczy mnie z grania na dłuższy czas.

Ze względu na zbliżający się koniec pierwszej rundy Orlen Basket Ligi Kobiet, jakie macie realne oczekiwania na ten sezon?
Cały czas naszym celem jest awans do czwórki, a nawet do finału Orlen Basket Ligi Kobiet. Pierwsza runda nie układa się po naszej myśli, a nasza rotacja jest dosyć krótka. Teraz mamy dwa ważne mecze u siebie w polskiej lidze, które musimy wygrać, potem jedziemy do Polkowic i to już będzie koniec tej pierwszej rundy. Na pewno drużyna jest w trakcie budowy, więc myślę, że ta druga runda będzie dużo lepsza w naszym wykonaniu. Można powiedzieć, że historia z zeszłego roku się powtarza, a wszyscy dobrze wiemy, jaki był jej finał.

Ostatnio Shyla Heal zrezygnowała z kontraktu z zespołem, wcześniej z klubem pożegnała się Réka Bernáth i Channon Fluker. Jak obecne zmiany wpływają na morale i poczucie jedności w drużynie?
Jeśli chodzi o nowe koszykarki, to wydaje mi się, że Kylee została bardzo dobrze przyjęta do drużyny, szybko się zaaklimatyzowała i tak samo postaramy się pomóc Veronice Burton. Takie zmiany w trakcie rozgrywek nie są łatwe, bo ten proces budowania trwa od początku sezonu. Teraz przychodzi rozgrywająca, która ma być mózgiem drużyny, więc też będziemy potrzebować czasu. Myślę, że ta drużyna na swoim optymalnym poziomie zacznie dopiero grać w styczniu lub lutym, kiedy skończy się Euroliga. Będziemy mogły skupić się na tym, żeby spokojnie potrenować i doszlifować pewne elementy, które w naszej grze szwankują. Będziemy mieć więcej czasu na regenerację, bo mecze nie będą co 3 dni, a na pewno odpoczynek w naszej drużynie jest bardzo potrzebny. Gramy praktycznie szóstką lub siódemką zawodniczek, a niektóre z nas ciągle mierzą się z urazami, więc to nie jest zbyt komfortowa sytuacja. Na szczęście pojawiło się światełko w tunelu, bo robimy transfery, więc mam nadzieję, że w końcu osiągniemy nasz potencjał.

Jak planujecie przełamać serię pięciu porażek?
W tym tygodniu przychodzą nowe zawodniczki do drużyny, w środę gramy z zespołem z Schio i na pewno będziemy chciały się postawić tej drużynie. Wiadomo, że to jest Euroliga i w każdym spotkaniu jesteśmy skazywani na porażkę, ale dla nas nawet dobre 40 minut lub mecz na styku to jest tak naprawdę, jak zwycięstwo. Głównym celem myślę, że jednak będą te najbliższe mecze z Polonią i ze Ślęzą Wrocław, żeby przełamać serię porażek w polskiej lidze.

Jakie są twoje indywidualne cele? Jak ogólnie oceniasz aktualny sezon w swoim wykonaniu?
Wiadomo, ludzie piszą przeróżne rzeczy w komentarzach, że część drużyny jest bez formy, że nic nie trafiamy, nic nie rzucamy. Ja też nie czuję się w 100 procentach przygotowana do tych spotkań. Doskwierają mi różne problemy zdrowotne, raz trenuje, raz nie trenuję. To nie jest dla mnie komfortowe, ale gdy wychodzę na mecz, to staram się pomagać drużynie najbardziej, jak potrafię. Niestety punktów trochę brakuje, ale też staram się kreować pozycje dla innych zawodniczek, a brakowało nam tego rozegrania od Shyli, która miała być naszą pierwszą jedynką. Chciałam też wejść w taką rolę, żeby częściej rozdzielać piłki na parkiecie, a w obronie zawsze daję z siebie maksimum. Nie mam indywidualnych celów na ten sezon, bo dla mnie zawsze na pierwszym miejscu jest drużyna.

Jakie wyzwania wiążą się z rolą kapitana, szczególnie w tak trudnym okresie dla zespołu?
Wydaje mi się, że każdy w tym zespole jest świadomy tego, o co gramy i moja rola nie musi być teraz specjalnie znacząca. Wszystkie z nas wiedzą, jak doszło do porażek, które się nam przytrafiły i musimy się podnieść, bo mamy te momenty, w których naprawdę gramy lepiej. Początek w Gorzowie wyglądał obiecująco, jednak niestety nie udało nam się tego dociągnąć do końca spotkania. Dodatkowo mamy też rozmowy z panią psycholog, więc wiemy, w czym tkwi problem i staramy się nad tym pracować jako drużyna, bo jedna osoba nie jest w stanie nic zmienić. Musimy się po prostu trzymać razem ze sztabem szkoleniowym, bo to teraz jest najważniejsze.

W środę gracie z Beretta Famila Schio. W poprzednim starciu Włoszki były lepsze i wygrały różnicą 20 punktów (70:50). Czym będziecie chciały je zaskoczyć u siebie?
W pierwszym spotkaniu miałyśmy bardzo dobre fragmenty gry, więc wiemy jak z nimi grać. Trener nam wyjaśnił, jak będziemy bronić w tym meczu i mam nadzieję, że to zafunkcjonuje. Jest to zespół z dużo większym doświadczeniem, ma większe umiejętności. Nam w drużynie niestety brakuje fizyczności i wzrostu. Tak naprawdę nie wiemy, w jakim składzie przyjadą, bo w ich ostatnim meczu kilka zawodniczek nie grało, ale na każdej pozycji są silne.

Fot. Elbrus Studio
Autor: Michał Długosz